Imię Nitka kotka zawdzięcza swojej tuszy – nigdy w życiu nie widziałam tak chudej kotki. Pojawiła się w piwnicznym okienku w bloku naprzeciwko – bardzo interesował się nią kocur (kotka miała ruję). Zaczęłam ją karmić i po kilku dniach bez trudu odłowiłam do klatki-łapki. Od 13.10.2006 chudzina jest u mnie – w domu okazało się kotką domową, która po wyjęciu z klatki zaczęła się łasić i ocierać o nogi. Przez pierwszą dobę kotka tylko spała i jadła. Nitka ma czarne futerko, dwie różnej długości białe „rękawiczki” i maleńki biały trójkącik na szyi, dwukolorowe oczy: jedno zielone, drugie niebieskie i złamany w kilku miejscach ogon (stare złamania). Mój plan utuczenia kotki przed zabiegiem sterylizacji spełzł na niczym... Nitka poroniła i lekarz zalecił natychmiastową sterylizację w obawie o martwe płody, które mogłyby spowodować stan zapalny i śmierć kotki. Zabieg udał się, kotka szybko doszła do siebie. Teraz jest już odkarmiona i mogłabym zmienić jej imię na Kłębek czy Motek. Nitka pilnuje porządku, kiedy koty urządzają gonitwy, stroszy swój połamany ogon jak wiewiórka i biegnie bokiem z bardzo srogą miną. Uwielbia zalegać na człowieku, bardzo lubi głaskanie – jedyne nietykalne miejsce kotki to ogonek.
Na fotkach Nitka na kolanach Misi
Ostatnio edytowano Pon sie 04, 2008 7:57 przez Bazyliszkowa, łącznie edytowano 1 raz
Niechcic ur. 30.05.2004 i jego historia (ze strony BP):
09.09.04 okazało się, że już nie muszę nawet wychodzić z domu, aby powiększyć moją „kocią rodzinę”. Kotka przyniosły prosto ze swojego mieszkania dzieci – mamusia kazała kotka oddać, bo „nie lubi kotów burych”. Jestem załamana, oburzona, pełna złych myśli i brzydkich słów – tracę wiarę w rozum ludzi jako gatunku i w sens mojej pracy! Quo vadis? W trakcie rozmowy z dziećmi okazało się, że maluch pojawił się na świecie z dwoma innymi kotkami z powodu wypuszczania oknem mieszkania nie wysterylizowanej kotki domowej na dwór. Skutkiem tego było urodzenie przez kotkę trójki kociąt. Kiedy kocięta miały dwa tygodnie, kotka – matka zaginęła (samochód?, pies?), nawet szukano jej u mnie. Niesamodzielne sierotki zostały wykarmione przez bezmyślnych właścicieli, a kiedy zaczęły rozrabiać i domagać się jedzenia innego niż mleko (czytaj: wydatek) wysłano do mnie z misją dziecko z jednym z kociąt. Niechcic wyrósł na pięknego, burego nakrapianego jak ocelot uroczego kocurka, który przyjaźni się ze wszystkimi kotami i psami. Jest bardzo kontaktowy i „przylepny” – u mnie jest Kotem Chcicem – kochanym i zadbanym. Niechcic uwielbia leżeć na grzbiecie do góry łapkami, a ja uwielbiam całować jego cudny brzuszek. Jest odrobaczony, zaszczepiony i wykastrowany.