Gdyby nie ta pozostała trójka i kłopoty Mirona, to chyba bym się całkiem załamała

Niestety życie toczy się dalej, nie chce się zatrzymać... Skupiam się na burasie, bo jak tylko zaczynam myśleć gdzieś "dalej", to natychmiast ryczę
Miron na szczęście je, przez noc się nawet całkiem ładnie nabęckował

Poranny brzuch mnie całkiem usatysfakcjonował

Kupiłam Calgel i ewidentnie on działa - smaruję dziąsełka chwilę przed jedzeniem i jest ok. Bardzo fajne toto, jeszcze ze 2-3 aplikacje i buras będzie sam paszczę otwierał

Wczoraj na wszelki dostał jeszcze 10ml conva, ale najwyraźniej woli jeść sam.
Chociaż trochę stracha mi wczoraj napędził, bo biorę go z klatki, a on wiotki! I jakiś taki... za spokojny

A on z dzikiego dzika (co on wyprawiał przy szczepieniu to szok - o zbadaniu nie było mowy, trzeba by go usypiać), zrobił się ragdolek po prostu

Nieśmiało mruczący ragdolek

Nieśmiały jest ogólnie i wystraszony, ale - jak nie patrzę - to zdrowo szaleje w klatce z czarnymi. Je zresztą też najchętniej jak nie widzę, choć dziś rano już mu nie przeszkadzało. Dorwał się do miski bez problemów. Duże uff

Wieczorem badamy krew.
Za to jeden z czarnych - Wit - mógłby z miski nie wychodzić. Całkiem dosłownie
Wczoraj dostały papu w głębokim talerzu. Po wyżarciu większości zaobserwowałam taki obrazek: Witu się rozwalił brzucholem do góry, przewieszony pleckami przez brzeg talerza, łapy w 4 strony świata i tylko łeb obrócony w odpowiednim kierunku celem wylizywania resztek żarcia w pozycji dogodnej. Trochę mu tylko języka brakowało

Niestety nie zdążyłam odpalić aparatu

Jego figura zaczyna odzwierciedlać podejście do życia, zaraz go będzie ze 2x więcej niż Witaliska

Ten, w przeciwieństwie do brata, jest zainteresowany raczej tym co poza klatką. Taki ruchliwy, ciekawski szczupaczek
