Upiekłam ci ja
miensko. Od szyneczki kupiłam spory kawał i nafaszerowawszy cudami wciepałam w rękaw i piecyk. Cena miała być promocyjna. I była na moją okolicę. Pan Zenek, mój ulubiony ekspedient, wybrał mi cudo kawałek. Pominę to, że w sklepie obok mojej pracy cena była jeszcze niższa

ale p.Zenka tam nie ma. A to jest minus nad minusami.
A wracając do
mienska. Wyszło pyszne ,w sosiku takim jak lubimy. Waszyscy lubimy, jak się okazało, bo koty dzielnie uczestniczyły w obiedzie. Można powiedzieć, że mieliśmy szczęście zjadając go. I nawet dostając jakis łyk
mienska.
Potem ja do polegiwania polazłam, TZ na peta a koty znikły. Myślę, śpią. Oobrażone za znikome kawałki jakie były udziałem ich gardziołek , wyniosły się. Ale coś mnie tknęło. Tami nie było. A to już jest mega dziwne. I Suri z Chipem. Polazłam w głąb chaty i kątem oka zauważyłam ruch na blacie kuchennym. A tam Tami wyjmowała z patelni pazurkiem , jak dama, kawałki
mienska . Siedzące w około towarzystwo czekało cierpliwie na smakołyki. Blat, piecyk i koty upitolone były sosem . Bo odrobiny pieczeni to na nich nie było. Zeżarły prawie wszystko co Dance zostawiliśmy na obiadek. No prawie. Oszczedziły makaron stojący obok. Zadowolone pozwoliły się spędzić. Ael pośpiechu w tym nie było. Mnie zostało tylko wytarcie śladów działaności kociej. Jestem pewna, że to Tami przykrywkę odsunęła. Delikatnie, tak by rumoru nie zrobić. Bo rumor sprowadza policjantów od
mienska .To znany włamywacz i tylko to,że jest u nas ,uchroniło ją przed karierą kasiarza.