Ja przeczytałam ten wątek - "Wejherowo - koci stragan" - powinno być.
Najszybciej adoptowany kociak w ciągu, uwaga : 1 godziny

...
Pani się spodobał, pani jest fajna na pewno i na słowo wierzymy.
I luuu go. Na pewno ma dobrze, odfajkować , zaliczyć, sumienie czyste, jedziemy dalej z cyrkiem.
Ciekawa jestem, czy odbywają się wizyty po adopcyjne ?
Choćby telefon do domów ?
Skoro to sami "znajomi i rodzina" , to chyba wiadomo
jak się miewają wszystkie koty w nowych domach ?
Ej zapakujcie mi 3 koty , ja wam podpisze umowę adopcyjną jaką chcecie , jak ją
będziecie egzekwować ? Hmmm ? Skoro się nie interesujecie co się dzieje dalej.
Jestem fajna , mam 2 koty i kocham zwierzątka.
Wystarczy tyle i tylko tyle, aby tu dostać kota.
(Tu zachwyty , ochy i achy ... Można klaskać.)
Teraz pomyślcie, jaki los zgotowaliście Albertowi, drodzy Wolętargiusze :
Bierzecie kota z jego znanego mu od lat środowiska, kastrujecie z marszu i po godzinie od zabiegu, kot ląduje w klatce wystawowej sklepu zoologicznego

. Obce środowisko, kot się boi a nie ma się gdzie schronić, schować...

Szyba, wystawa, klatka ...
Kot ma w dodatku oględnie mówiąc - dyskomfort po narkozie.
Miał ktoś z was narkozę kiedyś ?
Ja miałam, samopoczucie paskudne przez 2-3 doby na pewno.
I taki kot poddany terapii : "wstrząsowo- szokowej" ląduje po 2 tygodniach w nowym, obcym domu.
No ja się dziwię, że on tylko sikał
Jeeezuuu

- ja liczę tylko , że wy jesteście niedojrzali emocjonalnie, a nie z premedytacją taki los gotujecie
tym kotom. Zastanówcie się nad swoim postępowaniem i wyciągnijcie wnioski.
Tu nie radosna ilość adopcji się liczy, a ich jakość.
I jak bierzecie kota - to bierzecie za niego odpowiedzialność do końca.
Nie musicie pomagać - nie szkodźcie 