MonikaMroz pisze:Na prosbe Asi.

Dziękuję ślicznie za wklejenie tej fotki.
Nie oddaje ona urody tej drogi jaka ukazała się w świetle reflektorów samochodu. Wąska droga z nabłyszczonym przez lekki deszcz nierównym asfaltem. Rosnące po obu stronach drzewa wyglądały jak kolumny. A konary splecione ze sobą jak sklepienie gotyckiej budowli. Aż dech zatykało z zachwytu.
Jest 6 grudnia. Niedziela. Mikołajki.
To ostatnia prosta do miejscowości Wydminy koło Giżycka. Doprowadziła ona nas, mnie i gusiek1, do niskich bloków. "Nasz" był z kominem. Znak rozpoznawczy. Mimo wczesnej pory, było gdzieś wpół do szóstej czy siódmej-nie pamiętam

,już na nas czekano. Z oświetlonego okna machała do nas ręka i wychylała się twarz kobiety. Zebrałyśmy manatki. Nabrałam powietrza w płuca. Przełknęłam gulę. I poszłam z ... Florkiem do jego Nowego Domu!
Tak, tak Florek od dwóch tygodni jet na swoim!!!
Nie jest łatwo. Dziczy się. Chowa. Jednak je i kuwetkuje bez problemu. Szwedzki stół zdaje egzamin. Siedzi sobie na parapecie. Ma schowek w szufladzie na pościel. Tam uwielbia sypiać. Ma swoje miejsce za lodówką

gdy zostanie przydybany na wyjściu.
A przede wszystkim ma wspaniałą Dużą, Ewę. Ma czasu tyle ile potrzeba. Ma morze cierpliwości. Ocean nawet.
Ewa śmieje się ,że ma kota ducha.
Tak Florcia nazywała Ania (gdy był jeszcze "na podwórku"), wiedząc ile czasu zajmuje mi jego lokalizacja.
Znacie mnie. Wiecie ,że z reguły piszę o adopcji wtedy gdy kot doskonale zadomowił się. Tutaj jest inna sytuacja. Proszę Was o kciuki, ciepłe myśli, umieszczanie Florcia w modlitwach. Niech Go wesprze nasza życzliwość. Potrafi czynić CUDA!
Dlaczego tak daleko kota "problematycznego" wypuściłam? Dlaczego zdecydowałam się na Ten dom? Kilkaset kilosów ode mnie?! Napiszę w osobnym poście. Całą historię. Obiecuję!
Jak minęła droga? Jak nas przyjęto? Też opiszę. A może gusiek1 zdecyduje się na podzielenie się swoimi odczuciami.
Jej szczególnie dziękuję za wszystko. Bez żadnego "ale" zdecydowała się jechać tyle kilometrów by zatargać nas na drugi kraniec Polski. Poświęciła niedzielę. Miast rodzinnego Mikołajkowania znosiła moje peplenie i jęki
Ewuś, bardzo ale to bardzo Tobie dziękuję
