Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
ASK@ pisze:MalgWroclaw pisze:Okulary... raczej używałaś, niż używasz. Cuda się zdarzają. Kiedyś pan w Rynku poprosił, żebym pomogła znaleźć szkło kontaktowe, które mu wypadło. Tak się składało, że było tam pełno drobin szkła i nie dałam rady.
Może je znajdę. Znaczy się same mi wpadną pod nogi. Wierzę w to.
Na dowód opisze historie jaka nam się trafiła wiele lat temu. Choć pewnie już ją kiedyś naskrobałam.
Córka gdy była małą nigdy nie bawiła się lalkami. Zawsze samochody i chapki (łopatki) były najwazniejsze. Skrawek piachu wystarczył czy twardego podłoża by dziecko zajęło się. Grzebała nawet w łączeniach płyt chodnikowych![]()
Miałam taką łopatkę codziennego użytku na tyle małą ,że w torebkę damską weszła. W jakimś sklepie kupiłam nieduży aucik , solidny, z kogutem świecącym na dachu. Wszędzie ze sobą ten sprzęt nosiłam. Dosłownie wszędzie.
W parku przerobiono fontannę na ogromniastą piaskownicę. Radość Danki wielka. Nieograniczone morze sypkiego piachu gdzie można kopać do woli. O dziwo aucik wytrzymywał warunki Sahary piaskownicowej. Nawet kogucik świecił mimo burz piaskowych jakie mu serwowano. Więc wczesne poranki (dziecię wstawało o 4 rano i o 7-dmej byłyśmy już w parku) spędzałyśmy już w tej niby fontannie. Idący do pracy z czasem się przestali dziwić ,że o tej porze jakaś matka wariatka siedzi z dzieckiem i babki stawia. Zaczęli się kłaniać, zagadywać co było wielką radochą dla córki. Lato mijało. Aż stało się nieszczęście. Któregoś dnia aucik zaginął w przestworzach wydm piskowych. Przekopałam chyba wszystko ale nie natknęłam się na stratę. Ryk był straszny. Szloch ogromny. Chusteczek nie starczyło by otrzeć dziecięce łzy. Ale nie zdały egzaminu próby odzysku utraconego mienia dankowego. Mąż po południu też chodził i podejmował próby znalezienia. NIC! To był już koniec lata i nawet się ucieszyłam, że deszcz spadł. A przede wszystkim,że chłód nastał. Nie pozwalało to na łażenie do parku by grzebać się w niecce pełnej błotka. Ciepły deszcz i ciepła breja nie były nigdy przeszkodą dla nas. Danka wracała jak kopalniany górnik świecąc tylko oczami. Ale była szczęśliwa jak nigdy. Jednak teraz zaprzestałyśmy chodzenia na grzebańsko.
Minął rok. Kolejnego ciepłego dnia ruszyłyśmy do piaskownicy. Danka, wbrew obawom, nie upominała się o aucika. Zapomniała. Uff... Ludzie znów nas mijali. Znajomi już. Któregoś dnia od gazety odciągnął mnie radosny pisk. A za chwilę głośny okrzyk aaaaciiiiiiiiiik kazał mi podnieść oczy. W ręku Danki tkwił zaginiony samochodzik. ten prawie pancerny model wytrzymał jesień, zimę, wiosnę... I nawet kogucik świecił.![]()
Zguba wiele lat jeszcze służyła. Jak córka wyrosła z niego poszedł do innych dzieci na służbę.
ASK@ pisze:(...)Chyba na czas ograniczeń należy zawiesić na haku chęci adopcyjne.
tabo10 pisze:No tak,ale jak to ma potrwać i ze 2lata,tzn.do czasu znalezienia szczepionki![]()
MalgWroclaw pisze:Mam nadzieję, że się macie dobrze.
ASK@ pisze:MalgWroclaw pisze:Mam nadzieję, że się macie dobrze.
Macie się dobrze. Na tyle ile to możliwe.
Napisałam długaśnego posta i mnie wyrzuciło. Poszło wsio w ...Straciłam wenę. Gdy ją odzyskam naskrobię raz jeszcze.
meg11 pisze:ASK@ pisze:MalgWroclaw pisze:Mam nadzieję, że się macie dobrze.
Macie się dobrze. Na tyle ile to możliwe.
Napisałam długaśnego posta i mnie wyrzuciło. Poszło wsio w ...Straciłam wenę. Gdy ją odzyskam naskrobię raz jeszcze.
Jak Cię wyrzuca to spróbuj cofnąć stronę,czasami pomaga.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości