Na razie Biszkopt nocuje w sieni. Jest całkowicie cicho, można zapomnieć o jego obecności. Słychać tylko zakopywanie moczu raz na wiele godzin. Poza czekaniem na głaskanie spędza czas przede wszystkim na leżeniu na kocu przykrytym podkładem

Pierwsze siku było tam, gdzie się go spodziewałam - na rozsypanym żwirku koło wiadra przeznaczonego do wynoszenia. To mi dało sądzić, że kojarzy ideę kuwety. Drugie (i może trzecie) było poprawnie do niedużej kuwety (tylko taka się mieści w tej małej przestrzeni...), kolejne niestety na podkład, bo za dużo było bryłek i nie mógł wygodnie kopać. (Teraz kolejna noc i właśnie słyszałam szuranie w żwirku.)
Dziś mnie przez cały dzień nie było (praca bardzo dorywcza, innej dla siebie nie mogę znaleźć) i wieczorem kocurek nie miał ochoty wejść do środka. Wniosłam go w dłoniach, bo tylko gorzej z nim będzie, jeśli zostanie na dworze. Oczy wilgotne, mały smark pod nosem - ewidentnie cały dzień na zewnątrz mu nie posłużył. I jeszcze ucho ze świerzbem na nowo rozdrapał. I pachnie od niego czymś nieładnym, chyba między innymi ropą (zakładam, że to chore ucho). Potem, jak wypuszczałam piesę na szybkie siku, wyskakiwał z nią i natychmiast wracał.
Trochę podjadł, trochę leżał i trochę próbował wparować do pomieszczenia. Podejrzewam, że gdybym go nie zatrzymywała, szybko by znalazł drogę na kanapę. Zresztą może ją pamiętać z wcześniejszego życia... Ludzie, którym się wydaje, że ich niewykastrowany dorosły kot poszedł za instynktem w siną dal i jest dzięki temu szczęśliwszy, powinni zostać siłą przeniesieni z ich domu pod namiot na kilka miesięcy (w tym tych zimnych) i usłyszeć jako powód, że przecież nie chcieli już mieszkać z rodzicami, więc w czym problem. Bo zasada jest ta sama: jako dorośli czuli potrzebę wyniesienia się, żeby nie konkurować z innymi dorosłymi o zasoby (przede wszystkim teren, ale też czas w łazience, czas przede telewizorem, ciepłą wodę, jeśli nie byli podłączeni do miejskiej sieci). Wprawdzie jako istoty ludzkie dążyli do sfinansowania sobie mieszkania a nie miejsca pod mostem, ale koty takiego wyboru nie mają. Idą za instynktem. Może łatwiej by się dogadywały, gdyby wszystkie samce były wykastrowane, bo przecież to je mocno napędza. Innymi słowy gdyby taki "właściciel" wywiązał się ze swoich zadań może jego mruczek nie szedłby w świat szukać szczęścia - i zasobów. A skoro "właściciel" ma to w nosie, to zasługuje na sponsorowany pobyt po namiotem i odmrażanie sobie tyłka. Niektóre rośliny do zakiełkowania potrzebują ekstremalnych warunków, w tym zimna, może rozumy niektórych ludzi również tego potrzebują, aby mogły się rozwinąć.