Eustachiusz spędził noc w klatce. Za karę. Nauczył się ciumkać, i mam wyciumkane całe ucho, pół szyji i cała bluzę od piżamy. Nie wytrzymałam ciumkania płatka ucha dłużej niż pół godziny, wiem,
miętka jestem

próbowałam go oderwać od siebie, ale on jak ciumka to jest w jakimś amoku chyba - oderwany po prostu kładzie uszy po sobie i pełznie naprzód, aż napotka cokolwiek, co nada się do ssania...
zamknęłam w klatce, włożyłam głowę pod poduszkę i udawałam, że nie słyszę, jak pruje dzioba! W końcu zmęczył się i zasnął.
Dzięki odosobnieniu Eustachiusza w klatce weszłam w posiadanie kupy!

Co prawda TŻ miał ubaw, jak się patrzy: siedziałam na łóżku, z kuwetą na kolanach, lewa dłoń w rękawiczce lateksowej, w prawej papierowy ręcznik i łopatka z pojemniczka na próbkę. Z namaszczeniem usiłowałam wydłubać z kupy kawałki żwirku, żeby przypadkiem wynik badania nie brzmiał, coś jak:
zawartość bentonitu - 80% (znacznie powyżej dopuszczalnej normy) Ale mam! Mam też nadzieję że nie jest tej "próbki" za mało

Eustachiuszowa kupa zamknięta w mojej torebce czeka, aż otworzą Centrum Seidla. Nie mam dziś szefów, to polecę i od razu zaniosę
