Hanka dzis wrocila - przezyla w nowym domku ogromny stres, domek tez zmartwiony i zalamany, przez chwile bylo dramatycznie... Ale nagle pewna przemila samotna Pani, ciotka mojej kolezanki (rowniez zaangazowanej w koty, psy i inne bidy) stanowczo zazadala przywiezienia Hanki do siebie

Zawiozlysmy kupke placzacego nieszczescia, ktora po 10 minutach przebywania w nowym, spokojnym, przyjaznym miejscu rozmruczala sie jak tylko mogla najdonosniej i najszczesliwiej, nastepnie ostroznie podeszla do nowej Duzej... a po chwili barankowala, ugniatala i przytulala sie do wszystkiego co napotkala na swojej drodze

Pani w kotach zakochana po uszy (co bylo widac po tym jak odnosila sie do Hanki) wiec jestem pewna, ze kicia znalazla w koncu swoje miejsce na ziemi
