Sasilla - już zabieram się do pisania tekstu (tekstów

) do ogłoszeń. Dziękuję BARDZO
Puss - również bardzo dziękuję, kochana, za allegro

(a Agatka to rzeczywiście ta śliczna dziewczyna ze zdjęcia z Delicją

)
To prawda, że dorosłe (a w każdym razie powyżej 3 miesięcy...) koty, te zwykłe, na pierwszy rzut oka nie wyróżniające się niczym mają trudności ze znalezieniem domu... My wiemy jakie są wspaniałe te futrzaste, bo to my je zbieramy z ulic, leczymy, poznajemy i widzimy to "coś", czego może na zdjęciach nie widać, to "coś", co je wyróżnia. Ale znajdą się domki, musimy w to wierzyć, nie? Bo jak zwątpimy, to przecież kotuchy to wyczują i załapią megadołki. Ja im codziennie gadam (tzn. Ince nie oczywiście

), że taki dom to tylko kwestia czasu.
Tak przy okazji - małe porównanie Muffinki "wczoraj" i "dziś":
-
wczoraj: przyjechało takie biedne, zmoknięte, zestrachane stworzonko. Wlazło pod kanapę i syczało na wszystko, co się rusza. Totalnie nieufne. Oczy zaropiałe, smutne, charczący oddech. Postawa skulona. Wziąć na ręce się nie dało - każde wzięcie na ręce wiązało się z groźbą zawału serca... Do tego miało tak fatalny metabolizm od tych resztek, którymi karmiono hotelowe koty, że aż wetka w pierwszej chwili myślała, że kić jest w ciąży (tu - prawie ja dostałam zawału serca - przecież Muff to dzieciak!). Mięśni zero, sam tłuszczyk. Smarki wiszące z noska. Nie byłam pewna, czy przekona się do kotów...
-
dziś: laseczka, no po prostu laseczka. Muffi stała się skoczna, sprawna. Schudła, metabolizm się poprawił. Oczy - cudne, bursztynowe, bystre, wielkie, takie, że nic tylko się w nich zakochać. I ma w nich takiego diabełka, że nigdy nie wiadomo, co jej "niewinna" minka oznacza

Kicia zdrowiutka, pewna siebie. Fakt - bywa niezależna, nie zawsze chce się miziać, ale to już nie wynika ze strachu - teraz ma po prostu swoje sprawy (np. ma chłopaka, którego jestem pewna, kocha bardzo

) Kotów się nic nie boi. Nawet Tigry, która jest przecież strasznie groźna (hm, może inaczej - BYŁA groźna) Jest towarzyska, wesolutka, bawi się bez przerwy, ma chęć do życia. I mruczy jak gópia przy mizianiu, bo już nie umiera ze strachu gdy się ją głaszcze, uwielbia to, chociaż, jak pisałam, nie zawsze akurat ma na mizianki czas

Jest taka słodka, że imię doskonale się wpasowało w jej charakter. W tej chwili Muffi wyczynia akrobacje na parapecie - bawi się zawieszoną na oknie dzwoniącą zabawką. Widok cudny. Zresztą, te zdjęcia, które się w wątku ostatnio pojawiają to ewidentny dowód przemiany Smutnego Strachulca w Pewną Siebie Piękność. No i te białe wibrysy oraz fraczek, biały żabocik i białe kolanówki plus kropka na pysiu. Taki fajny kot, że chyba zaraz ją przytulę

I nie kłaczy! Serio. Jedyny kot w domu, który nie kłaczy (może zacznie jeszcze, ale teraz przy czesaniu na szczotce zostaje standardowa ilość kudełków)
No, to tyle na dziś. Zestawienie na temat Mokki będzie później, bo teraz kicia nieco choruje, więc nadal jest etap biednego kotecka. Ale - oczy lepsze

Ale cii, żeby nie zapeszać. A miziakiem była od samego początku, więc to ten sam typ, co Delicja.