» Pon mar 19, 2007 22:46
Najgorsza rzecz przed narkozą to wielogodzinna głodówka kotka. Ponieważ umówieni byliśmy u Wet na godz.14 więc kotek nie mógł jeść cały dzień .Nie mógł jeść około 8-9 godzin. Było mi go bardzo żal dlatego wstałam o godzinie 4 rano i dałam mu trochę, żeby nie cierpiał. On miał pełny brzuszek a ja nie miałam wyrzutów sumienia .
Wizyty u weta Sz znosi dosyć dobrze pod warunkiem że ma kontakt wzrokowy ze mną.
Ogólne oględziny kotka wypadły pomyślnie .Trochę mi się dostało bo kotek waży już 4,40 kg. Wzięłam sobie do serca słowa weta -muszę zmniejszyć porcje kotkowi -oj będzie trudno.
Narkoza podana .Czekamy trochę. Czas oczekiwania wydłuża się w nieskończoność.
Cel naszej wizyty to: zbadanie dokładniej łapki Sz oraz zrobienie RTG nosa oraz sprawdzenie
sondą co w tym nosie „siedzi”.
Byłam tylko trochę zdenerwowana , bo myślałam, że nic złego Sz już nie może spotkać ponieważ katar jakby się zmniejszył a łapka zachowuje się trochę lepiej. Myliłam się.
Wprowadzono sondę do lewej dziurki nosa /tej zdrowej bez kataru/ i stwierdzono zmiany nowotworowe . Są to narośla w bladoróżowym kolorze z dużą ilością widocznych naczyń krwionośnych. Ilość tych narośli w stosunku do zdrowej tkanki była mniej więcej jak 1: 3.
Próbowano wprowadzić sondę do zakatarzonej dziurki/prawej/,udało się to dopiero po kilku
próbach ponieważ są tam duże zmiany które być może spowodowały niewielkie zniekształcenie tego otworu. Widziałam to na własne oczy na wielkim monitorze. Odebrało mi mowę i siłę w nogach.
Pobranie próbki tkanki nie wchodzi na razie w rachubę ponieważ kotek może dostać krwotoku.
Zadecydowano, że przedłużymy podawanie antybiotyku z osłoną jeszcze o 21 dni.
Los chorej łapki zszedł na drugi plan. W barku jest zwyrodnienie oraz brak mięśni w całej łapce.
Wracamy do domu. Zabieram delikwenta w klatce do domu i czekam aż się wybudzi.
Klatka jest otoczona przez 3 psy i 2 koty. Patrzą z obojętnosią „o znowu coś przyniosła ,ciekawe czy na dłużej czy na chwilę”. Tylko 6 miesięczna kotka nie odstępuje klatki na krok cały czas prychając i pokazując niezadowolenie. Musiałam kotka zamknąć w kuchni, żeby miał święty spokój.
Wybudzony wraca do suszarni. Jestem zdruzgotana.
Na drugi dzień zachowujemy się tak jak zwykle, ćwiczymy mięśnie ćwiczymy chorą łapkę .
Masuję ruszam nią tak jak podczas chodzenia .Cały czas jestem narażona na jego ugryzienia
i podrapania bo żaden kot z własnej woli nie podda się rehabilitacji. Dobrze ,że Sz jest przekupny i chytry na chrupki, które leżą cały czas na widoku .On wie, że po każdej porcji ćwiczeń dostanie jedną chrupkę ale to i tak nie przeszkadza mu fuczeć i parskać na mnie. Muszę się bronić i trzymam go za skórę na karku. Są już widoczne efekty tych ćwiczeń. Gołym okiem widać , że rusza palcami, rusza dłonią. Rusza również łokciem i barkiem, ale minimalnie. Taka rechabilitacji może trwać nawet kilka m-cy. Może mamy czas ,żeby tylko starczyło cierpliwości i siły.
Ja opisuję jego historię a On siedzi 1 metr ode mnie o dopomina się żeby wystawić go na balkon. Tak, tak, od kilku dni Sz przebywa u mnie w domu. Najpierw były to krótkie wizyty potem trochę dłuższe, a od wczoraj jest ciągle .Moje psy traktują go jak powietrze a on ich się nie boi. Starsza kotka udaje, że go nie widzi ,tylko młoda koteczka nie odstępuje go na krok i nie spuszcza z niego oczu cały czas pokazując kto tu był pierwszy i kto tu rządzi. Ale On nie bardzo się boi .
Sz w dużym kontenerze jest wietrzony na balkonie -bardzo to lubi. Pokazałam mu kuwetę skorzystał z niej kilka razy. Większą część czasu spędza w kontenerku lub na parapecie w kuchni, na który sam wskakuje .Pod parapetem.stoi krzesło bo Sz chyba by sam na parapet by nie wskoczył. Lubi leżeć pod kołdrą lecz musi mieć głowę na wierzchu .Ze mną długo nie poleży bo na wersalce jest zbyt ciasno .Większość moich zwierzaków chce się załapać na spanie na wersalce.
Pozdrawiam Bogusia
Gunia i Zulka&Fruzia
