Arcana pisze:Niestety domek rudego zwatpil i sie nie dziwie. Jesli najpierw informuję, ze kociaki sa strachliwe, ale daja sie zlapac w rece bez rekawic ochronnych, a potem sie okazuje, ze osoba, ktora je karmi, nie moze ich zlapac do transportu... Szkoda, bo dom wygladal bardzo dobrze, doswiadczony, z towarzystwem kotki, byl gotowy na doswojenie kociaka, no ale wybor jest duzy i nikt nie musi czekac na dzikuska, nawet rudego. Z domku bialej jeszcze nie mam informacji, czy bedzie czekac na kicie.
Wygrany w tym jest tylko burasek od pani P. Cudo nie kot, cala droge siedzial na kolankach, rozmruczany. Mloda pani, ktora go odebrala, byla zachwycona, ze jest piekny i mily. Pojechali prosto do weterynarza. W uszach chyba swierzb, oczka z wychodzaca trzecia powieką po kk, mala przepuklina, ale pani sie tym nie zrazila
Kroweczce bede szukac domu i na pewno znajde. Nie wiem, co z dzialkowymi w tej sytuacji. Oglaszanie kotow, o ktorych nie mozna duzo powiedziec, a nawet zlapac do transportu, mija sie z celem.
Witam
Chcialam podzielić się jak wrażenia kotka, którego wzięliśmy - to był burasek z kocim katarem. Przecudowny kociak

bardzo dziękuję za to małe cudo... jest kochany. Co prawda troszkę szaleje, ale to normalne i naprawdę szybko się oswoił z miejscem i warunkami, już drugiego dnia czuł się jak u siebie i już tylko kilka razy zapłakał.
Nazywa się Boniek

Co do stanu zdrowia to jest bardzo dobrze. Antybiotyk nie był już potrzebny, w uszach na szczęście początki świerzbu (nie zaawansowane), odrobaczony, odpchlony. A przepuklina na brzuszku ma szanse zniknąć sama, weterynarz polecił masować, co obydwoje robimy

a jeśli się nie wchłonie to przy sterylizacji będzie zrobiony zabieg.
Byłam w szoku, że Boniek tak szybko wiedział co to kuweta, biorąc pod uwagę, że mieszkał gdzieś na dworzu. A te zdjęcia... cudowne kotki na zdjęciach, ale widać, że warunki nie za dobre

U nas ma cieplutko, suchutko, jedzonko i suche i mokre, czystą kuwetę, opiekę weterynarza, a do tego dużo miłości...
Mam już jedną anegdotę. tak się uparł raz na moje słuchawki... oczywiście odganiałam go, żeby nie gryzł, ale jak to kot nie posłucha. Oglądam film i nagle zapadła cisza w uszach, patrzę co się stało a kabel od słuchawek przegryziony na pół

Najpierw zrobiłam wielkie oczy bo nie wierzyłam, później złość, a potem już się śmiałam hehe
A co do tamtych koteczków pozostałych, to tak mi szkoda, że nie dostały domu. Sama najpierw dzwoniłam o tego rudaska, ale podobno było takie zainteresowanie nim, że wzięłam innego.
Oby jeszcze przed mrozami udało się uratować te kotki, bo nie wiadomo co z nimi będzie. Przynajmniej nasz Bonio ma ciepło.
Pozdrawiam