Właśnie przywiozłam Johnny'ego "oczko". To kociak z Kocim Katarem, urodzony i wychowany w domu przez kotkę zabraną pod koniec marca z ulicy w Gliwicach. Niestety przyplątał się KK i choć chłopak-opiekun mamusi i dzieci, który dał im schronienie i tymczas, robił co mógł to niestety nie radził sobie troszkę z leczeniem. Podobnie weterynarz do którego chodzili - kociak jest 5 dzień na antybiotyku i nie widać poprawy...
Dodatkowo na tego malucha (jednego z 6 rodzeństwa) nie było chętnych jak dotąd, dlatego zdecydowałam się zabrać go do siebie. Na razie skupimy się na kwestii oczka, a jak to wyprowadzimy - zajmiemy się adopcją.
Johnny na razie siedzi w pralni na kwarantannie w klatce i piszczy. Ogólnie jest w niezłej formie, ale oko wygląda nieciekawie. Dostał już miejscowo steryd i teraz pokombinujemy z łączeniem antybiotyków tak, żeby jak najszybciej zbić stan zapalny bo sama Gentamycyna to za mało. Biedny ten maluch. Dopadło go w siodle immunologicznym - ma teraz ok. 7 tygodni...
Johnny wygląda tak:
