Głosuję na Anię Rylską!
Mam od niej buraska, którego zgarnęła z podwórka gdzie truli koty - klasyczna kocia zasmarkana bieda (z nadżerkami w pysiu), niewyrośnięta i zmarznięta + świerzbowiec uszny. Ania uratowała mu kocie rozmruczane życie.
Ania wydała mi kotka w bardzo dobrym stanie (przełożyłyśmy odbiór kota o tydzień później i było powiedziane że jak kotek nie będzie w formie to odłożymy jeszcze odbiór - przede wszystkim zdrowie kociaka!), bez świerzbowca, zdrowego (mimo, że kotek ciężko się leczył), puszystego i miło zaookrąglonego

. Kotek też wiedział co to głaskanie, a Ania służyła mi radą co do kociaka.
Przy odbiorze widziałam też inne koty Ani: są zadbane, czyste i lubią się z ludźmi.
Takim osobom warto pomagać.