To yukka. Nie jest to jakaś wyjątkowa roślina, ale ma wartość sentymentalną. ...dziesiąt lat temu podarowałam ją mojej babci. Po tym jak odeszała, jukusia trafiła do mojej mamy, która dwa lata temu stwierdziła, że roślina wyjedzie do nas. I tak się stało - była dręczona przez Hakima i Osamę... No i mnie, bo stwierdziłam, że jest brzydka i zrobiłam pannie operację plastyczną

Pomogło

Z tego co zostało odcięte powstały dwie nowe roślinki, które całkiem ładnie (moim zdaniem, ofkors) się prezentują, a właściwie się prezentowały. Trochę zielonego zostało - więc damy radę

Jukusia wyjedzie na poddasze i będzie się kurowała, za zamkniętymi drzwiami

Już niedługo dołączy do niej towarzystwo urlopujące w ogródku, więc się jej nudzić nie będzie

A jakby się nie udało roślina mateczna ma się dobrze - więc w razie tragedii wyprodukujemy nowe potomstwo

Tylko obawiam się, że znów psi kołnierz pooperacyjny będzie w użyciu

Mało to piękne, ale skuteczne.
Dziś dzień był szczególny, bo przyjechało drewno i z wielką pomocą (

) naszych psów układaliśmy je w gustowne stosiki. Praca fizyczna dla kotów to obraza ... ale Kleosia o tym, niestety nie wie. Za wszelką cenę chciała się wydostać i też pomagać

Jak już się z tym uporaliśmy - Osama chciała się bawić papierową kuleczką... Baltek chciał dołączyć - zderzył się z Osamą, Osama zderzyła się z Kleosią ... a Kleosia wylądowała pod szafką - skąd dzielnie się ofukiwała

Straszna z niej histeryczka...
Zajrzyjcie proszę, do wątku Herszta z mojego podpisu - kot marzenie ... trochę podobny do Prota
