Avatarek ma sie dobrze, tylko za człowiekiem strasznie teskni...za swoim człowiekiem takim na zawsze już. Do każdego kto nas odwiedza Avatar przychodzi sie pokazać, poiziać głośno przy tym mrucząc. Ma chyba nadzieje, że kogoś w sobie rozkocha pomimo swojego kalectwa



Tak wyglądał sisiak Avatarka po odpadnieciu ostatniego strupka


Dzisiaj Avatar miał pierwsze golenie. Wieczorem albo jutro dokończymy to co zaczeliśmy. Łatwiej i skuteczniej jest mi wtedy smarować go, żeby zabezpieczyć przed odparzeniami. Wreszcie też dopasowałam mu pieluche na miare, ale zakładanie jej to i tak droga przez meke, bo co jak co ale pieluch Avatar nie lubi

W dalszym ciągu jest kąpany minimum raz dziennie, suszony, kremowany, zapieluchowany...i tak w kółko

Fotka świeżo po odpadnieciu strupka:


Takie miejsce wybrał sobie Avatar...bezpośrednio pod kaloryferem



