Dziś po powrocie z pracy, zastałam kicię z lekko zapuchnietym i ropiejącym jednym oczkiem

, już przedwczoraj u weta miała podwyższoną temperaturę i mały wyciek z jednej dziurki nosa, wet stwierdził że prawdopodobnie wirus jakiś już działa, zaordynował amoksycylinę, w środę dałam pierwszą dawkę, w czwartek już nosek był bez wycieku, oczy ok, myślałam że rozejdzie sie po kościach, ale chyba jednak coś się dzieje

, oczko zakropiłam, lekarstwa daję i wit.C i biostyminę mam, ale chyba scanomune kupię może to jej odporność podniesie.
Na szczęście apetyt i humorek Emi dopisuje, je jak smok, nawet bawiła sie ze mną dziś, mam taki uchwyt od zamka przy bluzie, jak kicia go trąca to on dzwoni trochę, bardzo jej się to podoba, nie mogła się oderwać od tego, bawi się też tasiemkami, ale jak patrzę jak sie bawi to widze że nie widzi, jednak po omacku łapkami i pysiem szuka tego co wie że gdzieś tu przed chwila było.
Już chyba wygłaskałam i wyczesałam prawie wszystkie martwe wszy i gnidy z sierstki, uszy czyszczę jest coraz lepiej, jednak ciągle znajduje podejrzane strupki w sierści

, jak to okaże się grzyb to będzie już całkiem nie halo
to niesprawiedliwe żeby taka malutka kicia, w dodatku niewidoma musiała mieć wszelkie możliwe insekty i przypadłości na sobie i jeszcze jakiś wirus ją męczy
Trzymajcie kciuki za zdrowie malutkiej.
I ciągle mi szkoda pozostałej trójki jej rodzeństwa, chociaż są normalnie widzące, ale biedaczki mają wszy, świeżb uszny, może grzyba, są niedożywione

i niechciane przez nikogo, a ja wyjeżdżam i nic nie mogę im pomóc
Alessandro dziękuję za wszystko co robisz dla Emi.