Boże, to straszne, znowu to cholerstwo atakuje
I tak czytam i szlag mnie trafia w odniesieniu do lecznic, bo kwestiap odania kotu krwi od ozdrowieńca jest naprawde prosta. Krew z żyły do żyły podaje isę chwile - po prostu zakłada się ozdrowieńcowi i choremu koty wenflony, bierze się krew od ozdrowieńca (bodajże 2 ml albo 5, nie pamiętam dokładnie) i powolutku wstrzykuje przez wenflon choremu. Cała filozofia.
Zrobienie surowicy też jest proste, tylko trwa trochę dłużej, bo krew po pobraniu od ozdrowieńca musi chwilę postać. Potem to się odwirowuje przez odpowiednią ilość czasu i zbiera surowicę znad tego "skrzepu", który zostaje na dole. Surowicę podaje się kotu choremu podskórnie. I już.
Kiedyś szykowali nam na Białobrzeskiej surowice na wynos - trwało to ze 20-30 minut może.
Bank krwi zupełnie nie jest do tego potrzebny, jeśli jest ozdrowieniec albo szczepiony kot. Straszne jest to, że tylu wetów nie wie, jak to zrobić
Krew od ozdrowieńca jest lepsza, bo ma więcej przeciwciał. Ale zdrowy, regularnie szczepiony kot też ma przeciwciała. Jeśli ma się do wyboru kilka szczepionych kotów, należy wybrać tego, który był szczepiony najbardziej niedawno (czyli jeśli mamy np. 3 koty, szczepione rok, pół roku i 3 miesiące temu, wybieramy tego, który był szczepiony 3 miesiące temu).
Współczuję tych przeżyć i tego smutku.
[']