Już się poprawiam
Przynajmniej napiszę, a fotkę obiecuję wstawić jutro, bo dzisiaj nie będzie mnie w domu wieczorem.
Maluszki są coraz fajniejsze i śmielsze, choć nadal rozpierzchają się po łazience, kiedy sie wchodzi

Koło nóg łażą, Nosek pokładał mi się na stopach, a któryś inny podgryzał mi palce
Kiedy wychodzę, cztery łebki przyglądają się z.. żalem chyba
Chciałyby wychodzić "na pokoje"

, wystawiają łapinki spod drzwi i bawią się z moimi kotuchami, które stacjonują na ich intencję pod łazienką..
Na rękach leżą już duuuuużo spokojniej niż na początku. Katuję ich, bo lubię trzymać maluchy jak dzieciaki: kołami do góry, w zagłębieniu łokcia, miziając po brzuniach.. Co ciekawe - Funia piękniej się daje miziać niż odważny Nosek

Nie mruczy jednak baba jedna.. Ale przymyka ślipka, leży rozluźniona, wpatruje się we mnie, więc mam nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze..

Może któregoś dnia mnie zaszczyci..??
No i serce mi skacze do góry z radości, kiedy 4 pary uszków i oczków czekają z utęsknieniem na szykowane jedzonko (z betaglucamem

), wpatrzone we mnie jak w obrazek.. A ja mogę w końcu dać każdemu czekającemu mruczaszkowi po osobnej miseczce.. A on jest szczęśliwy i glamie, glamie, mlaszcze
