No i zapeszyłam

Znów się pogorszyło. Co ja robię źle? Chyba nie potrafię się dobrze opiekować chorym kotem. Zawsze miałam względnie zdrowe futra, pewnie nie wiem jak. Chyba robię za mało... Chyba nie powinnam wcale spać, żeby w każdej chwili wiedzieć co się z nią dzieje i móc zareagować. Dlaczego nie można wziąć zwolnienia z pracy na opiekę nad chorym kociakiem?

Siedzę i ryczę. Temperatura 35,7. Kota leje się przez ręce. Teraz 10 litrów gorącej wody plus termofor ją dogrzewają. Jest aż za ciepło w tym jej gniazdku. Dziś nie zapakowałam termoforka do transportera jak jechałam z nią do weta

Tylko koce i ocieplacz. Myslałam chyba że skoro się stabilizuje, to wystarczy. Że przecież ona i tak nie chce mieć z termorem nic wspolnego. Że termofor i tak stygnie w ciągu 15 minut na dworze. Ja mam chyba odłączony mózg już z tego niewyspania. Że użyję określenia weta: "jadę na rdzeniu". I w dodatku z wenflona się sączy już. A wkłuć się w nową żyłę nie dało rady.