Kotki są w Warszawie, gotowe do oddania. Szpitalna klatka już im nie wystarcza i bardzo potrzebują człowieka, a wiadomo - w lecznicy nie mają czasu, żeby się nimi zajmować. Jak tylko ktoś podchodzi w okolice szpitalika, cała czwórka stoi z nosami przy szklanych drzwiach, czy to może po nich?
Koty są zdrowe, korzystają z kuwetki, jedzą pokarm stały. Jeśli masz pytania o konkretnego kotka, zapraszam (może być na pw).
Ich mama została wczoraj wysterylizowana, więc niestety termi zabrania ich z lecznicy jest coraz bliższy
