Hugo jedzie, Puss czeka a ja gryzę palce z nerwów...
I trochę historii - moja mama koteczka obficie nakarmiła, pojechał zaraz do lecznicy z terminem sterylizacji w dniu następnym, do Poznania miał się przenieść w przyszłym tygodniu.
Pod koniec dnia pracy wpadł do mnie kolega i żartobliwe zapytał, czy nie mam kotka do Poznania, bo on właśnie jedzie...
Szybki telefon do kochanej pani doktor, która zgodziła się ciachnąć kotka wieczorem, poza dyżurem chirurgicznym (dzięki

).
Hugo noc spędził w klatce u mnie, bardzo próbował z niej wyjść i trochę popłakiwał. Grzecznie skorzystał z kuwetki,
(dobrze że ciepło i można wietrzyć), rano zjadł skromne śniadanko, z marudzeniem wsiadł do kontenerka i pojechał...
No a ja sie denerwuję ...
I wpółczuję "aromatów" Puss ....
I mam wyrzuty sumienia, że ją tak uszczęśliwiam .....