Pako wygłaskany.
Moją ulubienicą od początku była Pola. Najmniejsza, z załamkiem na ogonie i ślicznej szarej główce. Pako według mnie był najbrzydszy, choć największy z rodzeństwa. Wszystkie cztery. maluchy od początku były przemiłe. Kiedy zaczęły chorować a najbardziej z nich Pako byłam przekonana, że nie uda mi się utrzymać przy życiu całej czwórki. Wtedy też najbardziej martwiłam się o Pako i tak bardzo chciałam żeby wyzdrowiał. Na szczęście, choć jeden z nich nie poddał się żadnej chorobie. Był to Piko, który dzisiaj został już wykastrowany.
Piko i Pepa są razem i mają swoich ludzi. Tworzą piękną parę. Druga trochę wybrakowana para czeka na swoją szansę. Pako bez palca i Pola z przymałym okiem i załamkiem na ogonie. Mimo braków są to wyjątkowo kochane i urocze koty. Pako przesiaduje mi na kolanach a Pola na karku. Pewnie, kiedy mnie już opuszczą zacznie brakować mi tego balastu.