Tri z niebieskimi oczami- już u Kicorka :)

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Nie gru 31, 2006 13:41

Melduję, że udało się wyciągnąć kotkę ze schroniska. Jest w tej chwili u Berni. Więcej powie wam sama Berni. :)

fifkafifka

 
Posty: 49
Od: Czw lip 06, 2006 19:34

Post » Nie gru 31, 2006 13:43

:dance: :dance2:
Obrazek "Mój dom murem podzielony..."

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30705
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Nie gru 31, 2006 14:25

Jak fajnie :lol: Berni napisz coś o kotce i może uda się więcej fotek wstawić? :lol: :wink: :wink:

ezynka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2382
Od: Pon sie 22, 2005 18:18
Lokalizacja: Świecie, kujawsko-pomorskie

Post » Nie gru 31, 2006 14:30

Sama jestem ciekawa, jak kicia wygląda "w całości" :oops: :lol:
Obrazek "Mój dom murem podzielony..."

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30705
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Nie gru 31, 2006 14:58

Berni pewnie jest zajęta. Kotu trzeba podać jakies witaminy, trzeba wyczyścić uszy i w ogóle przygotować osobne miejsce w domu, więc Berni pewnie ma co robic. A dzis Sylwester - pewnie nie ma czasu na pisanie, bo sie musi wystroić żeby wieczorem balować :)

Lekarka powiedziała, że kotka jest zdrowa, dała jej jakiś cholernie drogi specyfik na insekty i robale, taki wkraplany w sierść. Nie szczepiła. Nie wiem czemu, nie znam się.

Kicia jest fantastycznie miziasta. Wyszła z kociarni, ja kucnęłam, a ona natychmiast była na moim ramieniu i natychmiast mruczała.

Pierwszy raz byłam w schronisku. Pierwszy raz widziałam tyle kotów naraz. Jestem wstrząśnięta. Jak tylko weszłam wszystkie zaczełay miauczeć, wspinać sie jeden przez drugiego po drzwiach z siatki. Było ich na tych drzwiach chyba z pięć, każdy pchał się wyżej jeden po drugim i wszystkie wołały "mnie, weź mnie..."
Wszystkie były zachwycone, że ktoś do nich przyszedł. Wszystkie miały nadzieję. Na mizianki chociaż.

Trwało to pare minut, dosłownie, bo było za pięć dwunasta, a pani końcyzła prace dzis o dwunastej i mnie popędzała. Dlatego dopiero teraz w domu, kiedy siedze spokojnie i odtwarzam w pamięci te dwie minuty spędzone w kociarni, łzy płyna mi po policzkach.

Mieszkam pięćset metrów od tego miejsca. I nie wiedziałam, że istnieje.

fifkafifka

 
Posty: 49
Od: Czw lip 06, 2006 19:34

Post » Nie gru 31, 2006 15:03

Kicorek pisze:Sama jestem ciekawa, jak kicia wygląda "w całości" :oops: :lol:


Najpierw zatem zdjęcia potem opowieści jak ją Fifka zabrała :D


Koteczka jest bosssko piekna :D
Zrobiłam jej kilka zdjęc, niestety musiałam cykać z lampą, troszkę się mi koteczka zlała z płytkami

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

i jak Kicorku podoba się?
Bo ta taki troszkę kot w worku był :wink:
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Nie gru 31, 2006 15:15

Jest b. ładną kotką. Ma ciekawe kolory, chociaż nie potrafię ich nazwać. Oczy ma prześliczne i ten różowy noniu- cudo :roll: :lol:

A tak na marginesie to jest nazwa na takie umaszczenie?

ezynka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2382
Od: Pon sie 22, 2005 18:18
Lokalizacja: Świecie, kujawsko-pomorskie

Post » Nie gru 31, 2006 15:22

Jaka piękna kicia 8O Po prostu cudo, te kolory i te oczy(moja Myszka ma takie same). Skąd się biorą takie koty? Mam nadzieję, że teraz będzie szczęśliwa :D
Zakochałam się :love:

Natala C

 
Posty: 182
Od: Śro lip 26, 2006 21:01
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie gru 31, 2006 15:30

Mnie zachwyca (mimo, że najmniej lubie krówki i trikolorki, lubię bardziej koty jednokolorowa, albo buraski), mnie achwyca jej ogon i uszy od tyłu. Od tyłu odon i iszy wyglądaja jakby było z innego kota :)

A teraz opowieść o tym jak zabrałysmy kota ze schroniska.

Berni przyjechała po mnie autem wydartym tacie w ostatniej chwili. Żeby nie było za łatwo, Berni nie wiedziała gdzie mieszkam ale wylazłam na drogę i jakoś się znalazłyśmy.
Była za dziesięć dwunasta. Wtedy się okazało, że żadna z nas nie wie gdzie jest schronisko. Berni jeszcze nie wie bo je niedawno przenieśli, a ja nie wiem, bo nigdy nie wiedziałam i już.
Ale wiedziałyśmy że z mojej ulicy trzeba skręcić w lewo i że będzie biała tablica. Tyle, że moja ulica ma kilka kilometrów i jest wylotowa z miasta, co oznacza, że jest usiana bilbordami. Reklama reklamą reklamę pogania. Tak więc przejechałyśmy się tam i z powrotem po paru kilometrach, żeby w końcu stwierdzić, że jest to niepozorna uliczka w lewo, taka najbliższa w lewo od mojego domu... A biała tablica ma wielkość dwudziestu centymetrów...
Podjechałyśmy pod schronisko to była chyba za pięć dwunasta.
Berni zwiała za zakręt, żeby się nie pokazywać w schronisku, bo ją tam znają i nie lubią, bo jakaś dziwna jest, kotom spokojnie nie daje żyć w klatkach tylko im domów szuka i same kłopoty przez nią są...
Tak więc incognito dzielnie wkroczyłam z transporterem ja, Fifka co się zowie.
Od momentu mojego „dzień dobry” do „do widzenia” upłynęło sześć, góra osiem minut. W tym czasie zdążyłam powiedzieć, że chciałabym kotkę, dorosłą, spokojną, domową, najlepiej jasną, zdążyłyśmy przejść do kociarni, pooglądać koty, wybrałam kotkę, przytuliłam, stwierdziłam ze mruczy, pani wsadziła ją do transportera, wróciłyśmy do biura, dokonałyśmy formalności, znaczy ja dałam dowód, ona przepisała moje dane na umowę, ja podpisałam, zabrałam i poszłam. Powtarzam, sześć – osiem minut.
Na kilka pytań które zadałam dostałam następujące odpowiedzi:
w jakim jest wieku? nie wiem
jak długo jest w schronisku? rok
czy jest szczepiona? nie wiem
czy jest sterylizowana? nie
czy jest odrobaczona? tak (raczej tak)
jak ma na imię? nie ma
Mnie natomiast nie zostało zadane żadne pytanie. Spodziewałam się usłyszeć przynajmniej:
gdzie pani mieszka (blok/dom)?
czy kot będzie wychodził?
czy ma pani inne zwierzęta?
czy ma/miała pani kota i wie co robić?
czym ma pani zamiar karmić?
czy będzie pani szczepić i odrobaczać?
czy będzie pani sterylizować?
jaki jest pani numer telefonu?
Żadne z tych pytań nie padło. Pani miała już fajrant.
Tak więc, zabrałam umowę i transporter z kotką i ruszyłam za zakręt, gdzie w aucie czekała Berni.
- To jest ta kotka? Ona nie ma niebieskich oczu... – przywitała ja Berni.
Serce mi stanęło na chwile.
„Japier...le!! Wzięłam nie tego kota!!” – pomyślałam.

cdn. :P

fifkafifka

 
Posty: 49
Od: Czw lip 06, 2006 19:34

Post » Nie gru 31, 2006 15:33

Nosiu jest boski (kurcze przy tej kotce strasznie wzrosła mi częstotliwość używania tego wyrazu :D )

Przepraszam Cię Fifka ze naraziłam Cię na taki szok. Ja bywałam wcześniej w schronisku i jakoś troszkę ta rzeczywistość jest mi znana, chciaz nadal wogóle niezrozumiała :(


Koteczka jak na schroniskową kotkę jest w dobrej kondycji. Jest leciutka ale nie zachudzona, chociaż na chrupeki i kurczaka rzuciła się bardzo drapieżnie. Oczywiscie daję po troszkę, żeby nie pękła odrazu i nie wymiotowała.

Poza tym w pakiecie standard schroniskowy czyli świerzb w uszach i lekko łzawiące jedno oko.

Chciałam umieść kotkę u znajomych wetów na te kilka dni, akcja potoczyła się tak niespodziewanie szybko a weci dzisiaj pozamykani i kotka wylądowała u mnie.
Wiem głupia jestem, niepoważna bo ją narażam. Miałam p. 4 miesiące temu...a kwarantanna pół roku trwać powinna.
Jednak to dorosła kotka kilkulatka, podobno w schronisku siedziała od roku...więc...może nic się nie stanie.

Kotka nie wiadomo czy jest szczepiona, pani w schronisku nie była w stanie udzielić takiej informacji :?
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Nie gru 31, 2006 15:42

Serce mi stanęło na chwile.
„Japier...le!! Wzięłam nie tego kota!!” – pomyślałam.


Nie mogę się doczekać tego cdn. :conf: :lol: :lol:

ezynka

Avatar użytkownika
 
Posty: 2382
Od: Pon sie 22, 2005 18:18
Lokalizacja: Świecie, kujawsko-pomorskie

Post » Nie gru 31, 2006 15:45

Berni ruszyła, kotka miauczała w niebogołosy na tylnim siedzeniu a ja siedziałam sparaliżowana. Japiernicze! Nie ten kot! Przewijałam w pamięci całe 120 sekund pobytu w kociarni i stwierdzałam, ze kurcze z jasnych to tam były jeszcze dwie krówki. Ale krówki to ja od trikolorek odróżniam. Chyba. Cholera. Chyba odróżniam.
A jak w kącie siedziała jeszcze jakaś inna tri? Jak to nie ta? Japiernicze!
Dojechałyśmy do jednego weta. Zamknięte. Pojechałyśmy do innego – też. Ale niech będzie. Pani zgodziła się pomacać kotkę, zaglądnąć w zęby i wkroplić trzy (słownie trzy) kropelki w sierść. Skasowała sześć dych (słownie sześćdziesiąt złotych).
Trzeba było wetem zostać nie kurde inżynierem, szlag by to, nieważne.
No i poszłyśmy. Berni zawiozła mnie do domu i pojechała kotką do siebie.
I tyle. Szczęśliwego Nowego Roku.

the end

ps. Zdjęcia dowodzą, że to jednak ta kotka :) nie powiem, ale ulżyło mi porządnie:)

fifkafifka

 
Posty: 49
Od: Czw lip 06, 2006 19:34

Post » Nie gru 31, 2006 15:50

Heh... Typowe w schroniskach, nie interesuje ich, komu dają koty i co się z nimi stanie, byleby ktoś je wziął.
Ale jestem w szoku, że taka piękna kotka aż rok była w schronisku, gdyby to było w szczecinie, to kotka już dawno by siedziała u mnie w domu :twisted: (gdybym mieszkała sama :lol: )
Dobrze, że nie zauważył, jej żaden nawiedzony rozmnażacz :roll:

Natala C

 
Posty: 182
Od: Śro lip 26, 2006 21:01
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie gru 31, 2006 16:02

Z tego co słyszałam o naszym schronisku, odnoszę wrażenie, że w nim nawet nie chodzi o to, żeby byle kto wziął, byle wziął. Wręcz przeciwnie. Chodzi raczej o to, żeby zwierzęta były, wtedy są na nie miejskie pieniądze, i schronisko ma rację bytu. Ale niech nikt się nie kręci, nie interesuje, nie szuka domów, niech się nikt nie interesuje zdrowiem kotów, niech nikt nie pyta dlaczego nie są sterylizowane i szczepione, niech się wolontariusze broń boże nie schodzą, niech nie robią zdjęć i nie ogłaszają w necie. Niech sobie jest jak jest, święty spokój, ciepłe posadki.
Może się mylę. Mam nadzieję. Ale małą. Za dużo już o tym słyszałam z różnych źródeł.

fifkafifka

 
Posty: 49
Od: Czw lip 06, 2006 19:34

Post » Nie gru 31, 2006 16:03

ja tych oczu nie zauważyłam bo z nerwów miałam ciemno przed oczami. (czy bedzie, czy wydadzą, czy nie bedzie problmeów).
Myślisz że tak fajnie się czekało za tym zakrętem :twisted: 8) Gdybym paliła to dym by rura wydechową wychodził z auta.

A mi jak ulzyło jak zobaczyłam wyłaniającą się zza górki Fifkę wyraźnie przechyloną na jedną stronę :D
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 236 gości