Najmłodsza, czarna koteczka już w swoim nowym domku. Życzę jej szczęśliwego, długiego życia u swoich ludzi.
Trzy starsze, już 5-miesięczne ciągle czekają. Są zdrowiutkie, śliczne, w świetnej formie, a nikt się nimi nie interesuje. Ich szanse są niestety coraz mniejsze, bo wszyscy (prawie wszyscy) chcą malutkiego kociaczka. A przecież te wprawdzie nie malutkie, ale też bardzo młode, piękne kociaki mogą przynieść tyle radości, szczęścia i miłości. Gdzieś przecież muszą być ludzie, którzy właśnie na nich czekają. Tylko jak ich znaleźć? Popatrzcie, jakie słodziaki:
A tu cała rodzinka, z mamusią:
Kocurki są cały czas izolowane od innych kotów, bo te inne chorują ostatnio bardzo - mają grzybicę, koci katar, jedna z kotek ma straszny stan zapalny uszu i pomimo leczenia nie ma żadnej poprawy. Pani Danusia nie chce maluszków narażać na zarażenie, ale one całymi dniami siedzą tam same (z dwoma innymi, dorosłymi kotami) i tak bardzo tęsknią za człowiekiem. A pani Danusia nie ma po prostu czasu, który dzieli na codzienne karmienie ok. 80 dziczków (wcześniej trzeba przygotować jedzenie dla takiej ogromnej ilości zwierząt, nie mówiąc o kupieniu produktów i przytarganiu do domu), sprzątanie w domu (kotów jest 13, więc jest co robić) plus wszystkie zabiegi lecznicze - smarowanie maścią, podawanie tabletek, zakraplanie oczu plus karmienie strzykawką Filipka, który nic sam nie je - ma nawrót nadżerek w mordce. Miałyśmy jechać do lekarza, ale nie dość, że zepsuł mi się samochód to na dodatek leżę w domu chora i powinnam przez conajmniej 2,3 dni jeszcze poleżeć. Na pewno w końcu pojedziemy, ale martwię się, że te biedaki cierpią. Niestety, do tej pory tylko leczenie na Białobrzeskiej dawało rezultaty, więc nie chcemy testować już innych lekarzy. A pani Danusia mieszka na Żoliborzu, więc nie ma mowy, żeby sama pojechała na Ochotę z 2 chorymi kotami (Plamka i Filipek najpilniej potrzebują pomocy).
Jak więc widać maluchy bardzo potrzebują swoich domów, bo to ich dzieciństwo jest bardzo smutne i samotne. Są takimi troszkę dzikuskami, ale są spragnione kontaktu z człowiekiem i na 100% błyskawicznie się przyzwyczają do nowych miejsc. Do pani Danusi oczywiście lgną i dopominają się pieszczot, ona niestety nie może poświęcić im tyle czasu, ile potrzebują. A są naprawdę przesłodkie, będą samą radością dla przyszłych właścicieli.
