» Wto sie 09, 2005 11:08
Szkoda, ze Kasia nie dala mi znac, ze w tym watku rozgorzala ta dyskusja. Znalazlam to przypadkiem.
Po pierwsze odsylam zainteresowanych do starego watku dotyczacego Krecika. Teraz sytuacja jest ta sama. Te dwa kotki przyjechaly razem od Kasi ponad rok temu. Kasia nie uprzedzila mnie, ze sa totalnie dzikie. Trudno, staralam sie je oswoic, ale mimo uplywu tak dlugiego czasu nie udalo sie. Nigdy swiadomie nie wzielabym dzikich kotow. Mam bardzo duze mieszkanie i nie jestem w stanie ich zlapac, jesli jest potrzeba. Krecika oddalam wczesniej, poniewaz z czasem stal sie agresywny w stosunku do mnie. Tygryska zostawilam bo mialam nadzieje, ze z jednym dzikuskiem jakos dam sobie rade. Niestety, Tygrys nadal nie daje sie zlapac a dodatkowo panicznie boi sie TZa. Kiedy TZ jest w domu Tygrys w ogole nie wychodzi spod sofy. Musze wiec sama lapac Tygryska, dawac leki, obcinac pazurki. Ostatnio przy odrobaczaniu pogryzl mnie w dlonie tak, ze nie moglam pracowac przy komputerze, a to jest moja praca. W dodatku czeka mnie coraz wiecej wyjazdow sluzbowych a w tej sytuacji nie ma mozliwosci, zeby TZ byl w stanie zlapac Tygryska jesli bedzie potrzeba. Tygrys wpada w taka panike, ze dwoch wetow juz odmowilo wspolpracy w lapaniu i trzymaniu go. Jak widac w takim domu Tygrys nie jest zbyt szczesliwym kotem. No i nie bylo tak, ze zadzwonilam do Kasi, zeby zabierala Tygryska. Spytalam sie tylko, czy zgadza sie na szukanie mu domu z ogrodem. Ale Kasia sie nie zgodzila i powiedziala, ze zabierze go do siebie.
Najwiekszy blad popelniony w tej sytuacji to nie poinformowanie mnie, ze to dzikie koty. Znam swoje mozliwosci i dzikich kotow nie wzielabym. Wzielam Krecika i Tygryska wiedzac ze sa bardzo chore, swiadomie, bo bylam w stanie je leczyc, ale jak leczyc bez zblizenia sie do kota?
Tyle wyjasnien, reszta jest w starym watku Krecika.
Strasznie szkoda mi Krecika i Tygryska. To bardzo dobre i madre koty. Nie zalezy mi na tym, zeby siedzialy mi na kolanach, ale musze byc w stanie zajac sie ich pielegnacja i leczeniem, a tego bez zlapania kota nie da sie zrobic. Kto byl u mnie w mieszkaniu, wie, co mowie. Dzikiego kota lapie 1,5 godziny. Na dluzsze leczenie musialam brac urlop (leki 3 razy dziennie) a lapalam kota dopiero jak juz nie mial sil uciekac. Czy to takie dobre dla kota? W mniejszym mieszkaniu zajeloby to pewnie 5 minut.
Szkoda, ze rok temu nie trafily do domu, ktory swiadomie wzialby je jako koty dzikie. Sa na forum takie przypadki. Dla dobra kotow trzeba byc szczerym do bolu przy wyadoptowaniu kotow. Jest mi bardzo zal Tygryska, bo na pewno zmiana srodowiska bedzie dla niego duzym stresem. Ale siedzenie pod sofa caly dzien albo uciekanie przez 1,5 godziny tez jest stresujace.
A jesli ktos nadal nie rozumie, to prosze - niech da dom Tygryskowi i sam sprobuje. Wtedy dopiero bedzie mial prawo osadzac.