ASK@ pisze:To że test na pp był ujemny niczego nie znaczy. W pierwszej fazie, szczególnie w nadostrej, wychodzi taki często. Powinien być powtórzony raz jeszcze.
Wielka anemia może świadczyć o pp w końcowym studium ale i o innych chorobach. Nawet genetycznych. Skąd pomysł obwiniania kotki?! Głupota totalna.
Błędem wielkim było wyciszenie lajtacji i zamknięcie matki. To jej przeciwciała chronilyby dzieci. Teraz stracone wszystko.
Kto rozsadny, mając możliwości lokalowe, łączy mioty!? Takie zagrożenie!
Ten wet to idiota. Ludzie też nie mają własnych przemyśleń. To nowy miot winien być izolowany i obserwowany. By przed połączeniem sobie czegoś nie sprzedały.
Ręce opadają. Dosłownie. Zrobiono niepowetowana krzywdę tylu kotom.
Dodam jeszcze, że może prewencyjnie trzeba było wszystkie koty zaszczepić. By zabezpieczyć. A nie łączyć nie znane mioty. A rozwalać rodziny.
Gdyby to była PP do dziś zmiotłaby wszystkie kociaki. Czwórka dzieci Daszki w tym Dafi, ta która odeszła były już zaszczepione. Możliwe, że malutka Malibu i tak byłą skazana i nie wiadomo z jakiego powodu.
Te możliwości lokalowe to nie do końca. W tym pomieszczeniu, gdzie był drugi miot było bardzo zimno. Pogoda straszna, w nocy 9 stopni, a kociaki malutkie w tym jedno słabiutkie więc zostały przeniesione ( w klatce) do pokoju, gdzie były pozostałe. Też nie zostały przeniesione tak od razu. Zostały odpchlone, odrobaczone i obserwowane przez kilka dni, tydzień. Nic się nie działo oprócz właśnie Malibu i uznałyśmy, że może potrzebna jej i pomoże matczyna opieka, że Daszka pomoże powrócić jej do zdrowia. Nikt tu kotki nie obwinia. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział co się swięci i z jakiego powodu.
Łatwo jest nam teraz, po fakcie radzić i obwiniać, ale trzeba też wejść w skórę osoby, która była z tym na bieżąco, której jeden kociak umierał na rękach w przeciągu kilku godzin w niedzielę, bez czynnego weta i po 22giej, gnała z nim 60 km w jedną stronę, żeby go ratować, a drugi na lekach i kroplówkach karmiony strzykawką przetrwał tydzień. Też bym wpadła w panikę nie mając wiedzy, skazana tylko na to, co powie wet. Wtedy człowiek zrobi wszystko, żeby tylko zabezpieczyć się nawet na zapas.
Inaczej jest jak patrzy się na to z boku i można obiektywnie ocenić sytuację, a inaczej jak człowiek jest z tym sam, przerażony i popełnia błędy, bo jest tylko człowiekiem

Dopiero po zrobieniu badań wszystkim kociakom i kotce wiadomo było, z czym mamy do czynienia.
Póki co czekamy jeszcze na wyniki sekcji kociaków.