Dużo się działo.
W poniedziałek jeden kocurek się rozchorował. Nie wymiotował, nie chciał jeść, trochę pił kociego mleka. Był osowiały i bardzo słaby. Rano przed moim wyjściem do pracy był jeszcze ok. Na cito pojechaliśmy do weterynarza. Dostał cała masę kroplówek i antybiotyk. Ja cała w płacz, że to na pewno panleukopenia (tfu tfu) i przerażona, że cała gromadka mi padnie. Na szczęście okazało się, że to 'tylko' problemy żołądkowe. Już następnego dnia brykał z rodzeństwem jak gdyby nigdy nic. Oby już nic takiego się nie powtórzyło.
Stres, nerwy i masa zajęć zrobiły swoje, zasłabłam w pociągu do pracy i od wczoraj znowu na L4 jestem. Jeden plus jest taki, że kociaki mają opiekę 24h na dobę.
Warchlaczek za tydzień jedzie do nowego domu do Warszawy. Będzie mieszkał z mała dziewczynką i dwojgiem dużych. Zaszczepią, wysterylizują. Zabezpieczą okno

:)
Cały szary kocurek też jest zaklepany, będzie mieszkał w Warszawie u imigranta ze Skierniewic, który z kotami też już obeznany jest.
Odezwała się też jakaś dziewczyna w sprawie drugiego kocurka. Na razie sprawdzam co to za domek. Zobaczymy.
Biało szara koteczka miała szanse na całkiem fajny domek, ale była druga w kolejce. Czekali na odpowiedz w sprawie innej koteczki która opiekun chciał wydać w dwupaku. Właśnie odstałam maila, że jednak dostali tamtą koteczkę. Więc pech.
Odzew może nie jest wielki na kociaki ale za to nie było jeszcze żadnego oszołomskiego telefonu ani maila.
I na deser piąty kociak - debiut - Warchlak to kot w paski ta koteczka jest w kropeczki:



