Siedzę w pracy i denerwuję się i o małą, bo została sama, a ona pcha się do ludzi, gna jak wariatka, jak tylko ktoś otworzy drzwi - bardzo trzeba uważać, żeby gdzieś nie podeszła pod nogi, w drzwi.
Mam nadzieje, ze będzie ok i nic się nie wydarzy.
Dlatego nie lubię trzymać maluchów na dole, bo nie jestem nigdy pewna, czy któryś nie otworzy drzwi, balkonu, okna

Oni jakoś nie widzą problemu, ze kociak sobie pójdzie

Powinnam ją zanieść do pokoju na górze, bo Michała i tak nie ma, ale nie pomyślałam - było zbyt rano.
martwię się tez o Jasia, bo dzisiaj czyścimy kamień, a to taka histeryczka jest, że nie wiem.
Już chciałabym, żeby mała szczęśliwie trafiła do andy70, bo ten stres zje mnie doszczętnie
