

Od wczoraj nasze koty zmieniły imiona. Nie ma Fufka Krakusa i Kociambra ale mamy Donaldu Tusku i Baraku Obamu - reklamacje zgłaszać do mojego genialnego TŻeta.
Niestety przyjaźń polsko-amerykańska u nasz też się nie zacieśnia, ponieważ strona amerykańska jest obrażona i nabzdyczona w związku z tym strona polska wycofała się na wcześniej upatrzone pozycje w szafie

I teraz obie strony śpią w przeciwnych końcach domu. I tyle by było.
Donaldu trochę podjada - głównie suchego. Troszkę pojadł Porty z wołowiną i tuńczykiem, ale naprawdę symbolicznie. Dostał dziś relanium podskórnie, mam nadzieję, że długo nie będzie się na mnie gniewał a wyluzuje troszkę i nabierze większego apetytu. Niepokojąco dużo wody żłopie. I "rzuca" się nagle do lizania swego odwłoku, tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę

Mam nadzieję, że to nic z pęcherzem. Na pewno zostanie Donaldu dobrze przebadany, tylko co by jeść zaczął bo na takim głodzie to krew wyjdzie marnie

Mam też syropek - Syliwet - ochronnie na wątrobę i trochę też na apetyt. U tak dużego kota, który przestaje jeść, wątroba szybko szwankuje

Prowadzę też rozmowy adopcyjne z dwoma domkami. Trzymajcie kciuki i za domek i za zdrówko!