DT Na Końcu Świata

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Wto sie 13, 2024 23:58 Re: DT Na Końcu Świata

Nastała iście wrześniowa pogoda. Za dnia ciepło, w nocy zdecydowanie chłodno.

Czy jeże mogą zacząć zasypiać w czasie jedzenia? Czy może być już tak chłodno, że powinny się szykować do hibernacji, ale ponieważ kalendarzowo trwa lato, to próbują nadal funkcjonować i przez to zdarza im się kiwać nad miską?
Od dawna kocie miski odwiedza jeż. Wyjątkowo w tym roku został na cały sezon. Niestety złapał się do klatki łapki nastawionej na kocurka i to w jedną z tych chłodniejszych nocy :( Jak go wypuszczałam, to był zdecydowanie niemrawy. Obłożyłam go kilkoma ścinkami polarowymi po bokach (nie od góry) i pod nos podsunęłam papu. Ożywił się, wszamał i poszedł. Przez kilka nocy go nie widywałam, ale wrócił. A teraz zobaczyłam go przednimi łapkami w misce z suchym żarciem, nosem prawie przy dnie, po prostu stojącego. Postukałam w szybę i jakby ocknął się ze snu: zaczął wodzić błędnym wzrokiem, aż wreszcie zebrał się w sobie i wyszedł z miski.
Nie widziałam na ciele nic bardzo niepokojącego. Trochę z tyłu za prawym uchem łysawy placek, ale żadnego wysięku z oczu czy nosa, żadnych narośli i bulw. Śpiący bo zimno czy chory?
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw sie 15, 2024 1:00 Re: DT Na Końcu Świata

Spytałam wilber. Jeż nie powinien tak zastygnąć w misce. Zapewne chory i wymaga leczenia. Właśnie złapałam do klatki łapki i przełożyłam do transportera. W planach zawiezienie do Warszawy do przychodni, z którą współpracuje Jeżurkowo. A potem może też do Jeżurkowa, ale z tym akurat jest kłopot, bo to trochę daleko i nie jeżdżą tam pociągi (z tego co zerknęłam na mapie) :strach:
Nie wybiera się ktoś może do Skierd?...
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Nie sie 18, 2024 21:19 Re: DT Na Końcu Świata

Chyba nadal jest za ciepło żeby jeze zasypiały...
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88142
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Wto wrz 03, 2024 5:27 Re: DT Na Końcu Świata

zuza pisze:Chyba nadal jest za ciepło żeby jeze zasypiały...

To prawda, za ciepło. O jeżu też napiszę, ale najpierw spróbuję trochę nadrobić zaległości :)

Jakiś czas temu umówiłam do wet dwa kocury do kastracji. Złapał się jeden - Biszkopt. W tym samym czasie Bąbelek znów miał zapalenie oka. No i u piesy ta gulka. Żeby wet nie marnować terminów, zabrałam komplet zwierzaków. Bilans:
- Biszkopt wykastrowany. FIV i FeLV ujemny. Brak śrutów na RTG. Dostał Convenię, bo miał ciągle odnawiającą się ranę na pięcie.
- Bąbelek dostał krople Vigamox, bo tylko te u niego działają. Jak próbowałam przez 2 dni z Atecortinem, to nie było efektów. Dziwna sprawa, bo nie ma powodu, dla którego tylko silny antybiotyk jest u niego skuteczny. To znaczy chyba że jest to związane z kilkutygodniowym leczeniem chlamydii lata temu, ale to z serii dość wątpliwych wyjaśnień.
- Piesa nie mogła być znieczulona, bo w wynikach echo serca kardiolog nie napisała nic o znieczulaniu, a że gulka nie wydaje się być pilna, to zostało zostawione w spokoju. (Na marginesie: zmiana nadal jest i nie zmienia wielkości.)
Na wizycie zakupiłam jeszcze leki dla piesy, tabletki przeciw kleszczom i chyba tabletki dla kotów przeciw kleszczom.

Biszkopt uciekał przede mną do momentu, w którym zakumplował się z piesą. To kolejny z kotów z dworu, który najpierw barankuje ją, a dopiero potem pozwala mi się dotknąć :) Myślę, że bez jej asysty zaznajamianie się trwałoby znacznie dłużej. Teraz wchodzi mi pod nogi, łasi się i z mruczeniem przyjmuje moje pieszczoty. Chociaż niepokoi go dotykanie tyłu. Też dość klasyczne u niektórych kotów z dworu. A konkretniej u dwóch biało-rudych braci, których Biszkopt jest prawdopodobnie krewniakiem z kolejnego miotu :201422 Zgaduję, że jakaś ludzka paskuda męczy swoje rudy koty, aż te uciekną w cholerę :evil: Chętnie wykastrowałabym matkę tego rodu, ale coś czuję, że kocica jest hołubiona, bo pewnie wyjątkowej urody :evil:
Biszkopt ma też zakrzywione lekko kręgi w końcówce ogona, być może ktoś mu go przytrzasnął drzwiami :(
Ma też bardzo grubą skórę, na co zwróciła uwagę weterynarz przy okazji zabiegu. Powiedziała, iż ciężko jej wbić wenflon, po czym po raz pierwszy ja sama dotknęłam kota. Rzeczywiście bardzo gruba skóra, jeszcze takiej nie dotykałam 8O

Jak łapałam jeża, nastawiłam klatkę łapkę. Skoro wiem, że do niej wchodzi i z łatwością uruchamia, to lepsze to, niż wyczekiwanie w oknie. Nie wiem, czy zgadniecie, kto się przed jeżem złapał :? Tak, drugi z kocurków, które wtedy umówiłam! Nie chciałam zmarnować takiej okazji i próbowałam go przepłoszyć do transportera. Nic z tego. On pozwolił mi się dwa razy jak dotąd dotknąć, gdy był czymś bardzo zaabsorbowany, a więc nie boi się ludzi. Siedział kamieniem z tyłu klatki. Nic nie działało, dosłownie nic. Ani transporter nakryty prześcieradłem, ani odkryty. Ani ten transporter, ani drugi troszkę lepiej dopasowany frontem. Zabawianie trawką, którą łapał zawzięcie, dopóki nie była w połowie klatki łapki, bo wtedy znów siadał i ani drgnął. Ani siatka rybacka, ani popychanie dłonią, co głośno komentował. Nic. Po kilkudziesięciu minutach takiej zabawy postanowiłam wypuścić. Otworzyłam klatkę, odsunęłam się i stanęłam z drugiej strony od wejścia. Siedział i patrzył na otwarte drzwiczki, potem na mnie. Tak minęło kilka kolejnych minut, nim wreszcie ruszył przed siebie. Dlaczego przy takim podejściu nie złapał się na umówiony termin, tylko pozwolił, aby dwukrotnie tamtej nocy jeż tę klatkę zamknął, to nie wiem :roll:
Nastawiłam ponownie i złapałam potem jeża.

Teraz o jeżu. Przełożyłam (czy raczej wytrząsnęłam) kolczastego z klatki do transportera. Zostawiłam w sieni. Smród się unosił taki, że do pomieszczenia wchodziłam na wdechu. Dałam trochę jeść i w krótkim czasie zwierzak zabrudził cały transporter. Co chwilę oddawał kał, w dodatku coraz rzadszy.
Wypytałam wilber o co mogłam, potem skontaktowałam się z Jeżurkowem. Miałam zawieźć jeża do gabinetu, z którym współpracują i w razie czego potem mieli go sobie odebrać. Przy takich wytycznych człowiek spodziewa się, że w gabinecie będą się znali. Mhm, taaak... Wilber napisała mi, że takie osłabienie u jeży najczęściej powodują pasożyty, w tym nicienie płucne oraz że drugi poważny problem dotyczy zębów. W gabinecie weterynarz wzięła ode mnie jeża i poszła do drugiego pomieszczenia, a więc nie widziałam, co z nim robiono, ale na pewno dostał znieczulenie (jak go na koniec przyniesiono z powrotem to zauważyłam, że jest śnięty i wtedy mi powiedzieli), żeby można go było obejrzeć. Nie sądzę, aby zajrzeli do paszczy, bo nie było na temat zębów żadnej uwagi. Potem druga osoba zabrała z gabinetu, w którym cały czas stałam, dużą butelkę. Spojrzałam i byłam pewna, że to Fiprex. Kojarzyłam z wpisów na forum, iż fipronilu nie należy stosować u jeży. Potem zrobiono RTG (to widziałam na monitorze zwróconym w stronę drzwi). Weterynarz wróciła i spytałam, czym traktować pchły. Dostałam potwierdzenie, bo śmiało powiedziała, że najlepiej Fiprexem, że opłaca się duża butelka, a jak nie, to można aplikować spot-ony. Powiedzieli, że kolczasty zostanie na obserwacji. Wstępnie umówiłam się na odbiór na poniedziałek (dzień zawiezienia: czwartek ok. godz. 8:30). Powierzyłam mój transporter i poszłam. Bodajże w piątek popołudniu zadzwonili, że jeża można zabrać. Przyjechałam w sobotę ok. 15:00 i dowiedziałam się, iż kolczastego można "wypuścić na próbę". Hę? Na próbę? Tak się robi w gabinetach? No nic. Zabiłam dwa kleszcze, chodzące po transporterze (nie powinny być już martwe po tym Fiprexie, o ile dawka była dobrze dobrana?), słuchając weterynarz. Potem zadałam dwa pytania, które radziła wilber: czy zajrzano w zęby - weterynarz tego nie wiedziała i odczytała jeszcze raz karteczkę samoprzylepną z notesu, którą zresztą pisano chyba przy mnie poprzednim razem, że "jeż w oględzinach w stanie dobrym", więc ona "sądzi, że chyba tak" (ja tam sądzę, że o zębach nikt wtedy nie myślał :? ); oraz czy zbadano kał na pasożyty - weterynarz zniknęła w tym drugim gabinecie, zadała pytanie drugiej osobie i obie parsknęły śmiechem. Widać ich zdaniem jeżom kału się nie bada. Wilber podkreślała, iż to podstawa diagnostyki u tego gatunku, ale co tam się zna jakaś wolontariuszka, która z kolczastymi siedzi cały rok w domu i przed domem, więcej wiedzą ludzie, którzy oglądają zwierzaka przez kilka chwil :roll: Wypisu nie dostałam, nawet nie wiem, czy ktoś mu kartę założył, skoro czytano z karteczki samoprzylepnej. Zapomniałam poprosić, chociaż wilber radziła, byłam pod tak dużym wrażeniem :roll:
Jeż znowu trafił u mnie w domu do sieni. Tuż po powrocie zaległ na boku. Wyglądał bardzo nieszczęśliwie i słabiutko. Wypuszczenie go to by był pewnie jego koniec.
Dalej woniał, chociaż mniej. Oddał bardzo luźny kał, a potem się w niego wpakował. Skończyło się na tym, że chyba drugiego dnia musiałam jeża wykąpać zgodnie z instrukcjami wilber. Kolczasty ledwo reagował na te zabiegi. Miał próbować uciec z miski, tymczasem się w niej zrelaksował i leżał z głową opartą o rant jak w jacuzzi. Po tej kąpieli pachniał zdecydowanie lepiej. Wreszcie w sieni nie dusiło aromatami. Myślę, że musiał na dworze zjadać od czasu do czasu coś zepsutego, dostawać biegunki i brudzić sobie zadek, stąd taka brzydka woń.
Siedzi u mnie dalej. Po drodze trochę kaszlał, więc wilber planuje wysłać lek na nicienie płucne. Dziś drugi raz go kąpałam, po znowu zrobił kipisz. Czasami zachowuje się sprytnie i odsuwa od siebie zanieczyszczone ręczniki papierowe, na co mogę zareagować i mu posprzątać, a czasem przewala je tak długo, aż część leży mu na głowie, a część pod nim. Jest zdecydowanie żywszy, bo w nocy hałasuje, gryząc pręty drzwiczek (zdarł już część farby :roll: ), podczas gdy na początku był niemal bezgłośny i o wychodzeniu nie myślał. No i przy dzisiejszej kąpieli rzeczywiście próbował nawiać - tak jak powinno być.
Grymasi na jedzenie. Najchętniej wsuwa roztarte z wodą na mus puszki Recovery od Gretty, które wysłała dla Aoi. Drugie w kolejności są puszki Hepatiale, które miałam chyba dla swojej kotki?
Na mojej wadze niemowlęcej waży dokładnie 1,5 kg (w gabinecie go chyba nawet nie zważyli) 8) A, samiec, na koniec dodam.

Po dworze biega drugi jeż, który zdaje się korzystać z nieobecności tego. Zdecydowanie mniejszy. Długi ryjek a potem zaraz dupka. Wsuwa żarcie na wyścigi. Ma też niestety brzydki zwyczaj fajdania tam, gdzie akurat stoi. Z przeproszeniem nasrał najpierw do miski z mokrym jedzeniem, potem do miski z wodą, potem do miski po suchym, jak już wsunął ostatni chrupek, a i jeszcze koło misek, tak że lis w to wdepnął i rozsmarował przed domem :roll: No bo wszystko raczej rzadkie, pewnie ma ten sam robalowy problem co ten w sieni. Najlepiej będzie odrobaczyć oba.
Miski topią się w Virkonie S, muszę je w końcu z niego wyjąć.

Lis. A w zasadzie chyba lisica, jeśli sądzić po pozbawionym klejnotów tyle. Smukła, z długą kitą. Bardzo ładna. Niestety oswajała się z miskami za bardzo, a to ani dla niej, ani dla kotów, ani dla jeży, ani dla mnie nie za dobrze, więc walę w szybę, ilekroć ją widzę. I w sumie ten łomot jest dla niej straszniejszy niż moja obecność, bo któregoś dnia do niej wyszłam, klaskałam i wołałam, a ona odbiegała tylko troszkę, po czym przystawała i się na mnie gapiła. Jak tylko zawróciłam, zaraz leciała z powrotem. Głodna bezsprzecznie, ale też zbyt śmiała.

Jakoś w okolicach roku pandemicznego zbierałam pieniądze na stalową moskitierę. Nie pamiętam dokładnie dat, ale kojarzę, że miałam robić zamówienie, po czym jakoś krótko później musiałam pieniądze przeznaczyć na zęby zwierzaków. Taaak...
Forsa ponownie się nie uzbierała, więc nadal wiszą tylko moskitiery plastikowe w oknach uchylnych (skoro nie otwieram na oścież, to kotom żadna różnica). Niestety te z czasem się prują (a niekiedy koty na dworze je przecinają pazurami, próbując nawiązać kontakt z kotami w domu) a ja nie mam obecnie siły skakać po parapetach i znowu je ucinać. Ostatnio przez te dziury (między innymi przez nie) do domu zaczęły mi wchodzić nocami olbrzymie kątniki :strach: Jeden wielgachny, który wlazł niewątpliwie przez okno siedział sobie na drugim nad zlewem :strach: Zatem teraz jak już zrobi się ciemno okna mam albo zamknięte, albo ewentualnie zrobioną mikrowentylację. I piekę się żywcem :roll: Już i bez tej duchoty pocę się niemożliwie, a po zamknięciu nawet pisanie na klawiaturze mnie przegrzewa. Tak, sama to sobie robię, bo mimo wszystko wolę to od kątnika zapieprzającego po podłokietniku kanapy tuż obok mnie, co też się zdarzyło :strach: (Kątniki wchodzą nie tylko oknami. To jest strasznie wkurzające, że potrafią się przeciskać przeróżnymi otworami, czasami bardzo ciasnymi. Na różne rzeczy mogę się próbować zgodzić, ale na pewno nie na tak duże pająki.)
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro wrz 11, 2024 12:09 Re: DT Na Końcu Świata

Odnoszę wrażenie, że ten jeż po prostu lubi być kąpany :? Co go umyję, to zaraz robi większy kipisz i brudzi się jeszcze bardziej. Wczoraj przeszedł samego siebie. Nie dość, że rozsmarował kał na całym dnie transportera (aż zrobiłam zdjęcie) i na części góry zamykającej, to jeszcze w jakiś tajemniczy sposób zrobił sobie rany na podeszwach przedniej i tylnej łapy, i tą krwią również wszystko ubrudził. Obawiam się oczywiście zakażenia ran :(
Wykąpałam po raz kolejny i przełożyłam do innego transportera. Postanowiłam nie walczyć z tym syfem w domu. Ogarnęłam wstępnie i wyniosłam na dwór do mycia wężem ogrodowym. I tak jak staram się nie używać rękawiczek ze względu na zaśmiecanie środowiska jak i rosnące koszty, tak tego koszmarka nie dałam rady ogarnąć gołymi rękami. Jeżyk suszył tyłeczek w drugim transporterze, a ja w rękawiczkach zbierałam najgrubszą warstwę odchodów.

Sąsiedzi planują wyprowadzkę jakoś jesienią. Zostawią dwa koty, które nocują u nich w kotłowni. Jeden to brat Ekslibrisa, a więc w pewnym sensie wolno żyjący, drugi to znajdek, którego wyprosili na dwór po narodzinach dziecka. Czyli niby ich a niby nie. Oczywiście w imię "one są szczęśliwe na polach, nie będziemy ich więzić w mieszkaniu". Zostanie też Biszkopt, który wczoraj wszedł mi do sieni za psem zupełnie bez pardonu. Jak usłyszał zamykanie drzwi, to postanowił wyjść, ale z niego jak najbardziej byłby kanapowy pieszczoch. Smutno mi na samą myśl o chłodnych dniach. Wszystkie te biedaki (a może dołączy do nich i ten czwarty, który nie złapał się w odpowiednim czasie) będą mi zaglądać do środka, a ja im będę musiała zamykać drzwi przed nosem :placz: No nie stać mnie na kolejne cztery(?) kocie paszcze. Jeśli nikt ich nie zasponsoruje, to nie dam rady :placz:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Wto paź 01, 2024 16:09 Re: DT Na Końcu Świata

Temperatura zmieniła się drastycznie. Tydzień temu siedziałam w domu w bawełnianej koszuli i gaciach, a jak sprzątałam kuwety a potem karmiłam zwierzaki, pot kapał mi z oczu, nosa i brody kroplami na podłogę. Dosłownie zalewałam wszystko swoim potem, tak się zgrzewałam. Nie miałam na stopach skarpet, jedynie przykrywałam je kocem, gdy wracałam na kanapę siedzieć w bezruchu. Przed dom z piesą wyskakiwałam w krótkim rękawku i szortach. A teraz do siedzenia na zadku muszę mieć cienkie bawełniane spodnie i koszulę flanelową, zaś na dwór bez czapki się nie ruszę. Dziś rano odebrałam (w czapce i koszuli flanelowej) paczki od kuriera i już mnie drapie w gardle. Przed dom z piesą tylko w płaszczu, bo wczoraj bez niego grzbiet mi zmarzł, chociaż byłyśmy dosłownie chwilę.
Bardzo się cieszę, że nie ma wiatru i deszczu - jak w poprzednich latach, bo taka pogoda to koszmar, ale nagła zmiana temperatury mimo wszystko nie sprawia mi frajdy. I kotom na dworze najwidoczniej też nie, bo w nocy mokra karma nie została zjedzona, widocznie była za zimna :(
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro paź 02, 2024 21:22 Re: DT Na Końcu Świata

Nie będzie to pewnie bardzo odkrywcze stwierdzenie, ale: nie lubię być przeziębiona :?
Niezależnie od tego, czy ktoś mnie zaraził koło piątku (mam swoje podejrzenia), czy zmroziło mi plecy, całość posuwa się dość stałym rytmem. Wczoraj bolała mnie lewa zatoka koło nosa i gardło, i olbrzymią ulgę przynosiło mi trzymanie ręcznika papierowego w nosie, żeby działał jak przy krwotoku. Tym sposobem powietrze wpadające w minimalnych ilościach do dziurki było ciepłe i wilgotne, za to gardło musiało stale pracować, więc nie schło z powodu bezruchu. Dziś pół dnia takich akrobacji, teraz jest ciut lepiej. Niestety noc zabawna nie będzie.

W łazience zimno, wczoraj więc poszło w ruch ogrzewanie z drabinkami łazienkowymi na czele.
W sieni u jeża coraz chłodniej, on też w dotyku nieco chłodniejszy. Oby tylko nagły powrót na dwór go nie zszokował...

Dziś nieco cieplej (z tej okazji mżawka), trochę mi ulżyło, że powietrze nie było tak mroźne.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Sob paź 05, 2024 17:33 Re: DT Na Końcu Świata

Wiedziałam, że ten nowy zwyczaj piesy chodzenia gdzieś na koniec domu, zwłaszcza gdy się śmieję (dalej się boi, nie wiedzieć czemu), kiedyś się zemści :? Wczoraj dreptała w stronę drzwi od sieni. Dawniej byłby to dla mnie sygnał, że chce na dwór. Teraz przestało to być dla mnie jasne, a że nie zgadzało mi się godzinowo, to przeczekałam. W tym czasie piesa znalazła sobie koci materacyk i na niego opróżniła pęcherz :201429 Śmierdzi strasznie, bo pewnie sporo na niego wylała.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Wto paź 08, 2024 1:41 Re: DT Na Końcu Świata

Jeż dostał dziś ostatnią dawkę leku na nicienie płucne. Za kilka dni będę mogła go wpuścić. To dobrze, bo sprzątanie po nim jest dość wyczerpujące. Jak nie robi koszmarnego bajzlu, to zaraz mi lepiej, mam ochotę go głaskać po brzuchu (on niekoniecznie, więc kończy się na mojej ochocie), czuję zapach jego futra, ogólnie jest miło. Ale jak zrobi kolejną jesień średniowiecza, wygryzie w podkładzie dziurę, po czym wejdzie między warstwę chłonną a folię, tak że dno transportera pływa a nad jeżem z kolei leży kał, to mi się odechciewa :strach: Nie wiem, od czego zacząć, gdzie kolczastego przepchnąć.
Koty też potrafią narobić ambarasu w kuwetach, ale potem przynajmniej wynagradzają to tulankami czy mruczeniem. Jeż natomiast stroszy się i kłuje - taką mamy relację ;)

Jest środek nocy a ja usłyszałam właśnie coś przypominającego bardzo ciche pukanie do drzwi. Bąbelek się poderwał i patrzy w kierunku sieni, Amiś szeroko otworzył oczy w hamaku (ma widok prawie na wprost drzwi). Mam nadzieję, że to jeż hałasował, bo wcale mnie nie bawi alternatywa :strach:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Wto paź 08, 2024 19:35 Re: DT Na Końcu Świata

Zabrzmialo tajemniczo :)
Kto pukal, kolejny jez?
Pod podklad moze warto dac podarte kawalki recznika papierowego, zawsze cos na dnie bedzie wchlanialo brudy.
Opis relacji z kolczakiem - swietny.

FuterNiemyty

 
Posty: 4936
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Wto paź 08, 2024 20:38 Re: DT Na Końcu Świata

Od jakiegoś czasu oglądam filmiki na kanale pewnego youtubera: https://www.youtube.com/@MrBallen/videos
Ma niesamowity dar opowiadania historii, bardzo dobrze mi się go słucha. Pozostawię z boku kwestię tego, na ile dobrze sprawdza wszystko dotyczące danej historii, a na ile wybiera źródła wygodne do opracowania. Natomiast same historie są często mrożące krew w żyłach. I nawet z poprawką na to, że część z nich ma jakąś dodatkową warstwę, jakieś szczegóły zmieniające kontekst, to wiele w swojej zasadniczej części jest z pewnością prawdziwych. I niejednokrotnie dotyczą one wtargnięć osób z zaburzeniami psychicznymi na czyjś teren. Schemat jest wtedy dość podobny: jakaś kobieta uważała swoją okolicę za bezpieczną, niewiele się działo, niewiele osób mieszkało, aż tu nagle którejś nocy usłyszała naciskanie klamki, potem zobaczyła obcą twarz w oknie z przyciśniętym nosem do szyby albo w lustrze w łazience w czasie swojego prysznica zobaczyła odbicie napastnika i musiała uciekać przez okno i zaczepiać ludzi nago na ulicy, prosząc o telefon na policję :strach: W tym pierwszym wariancie, kiedy ktoś się regularnie pojawia przy czyimś oknie i patrzy do środka, nawet zamontowanie kamery przez bohaterkę danej historii niewiele daje, bo potem się okazuje, że policja nie może wyśledzić danego szaleńca, który po prostu co wieczór przychodzi i się gapi.
Mając na uwadze, jak wiele tych historii zaczyna się zwyczajnie a kończy strasznie, jak usłyszałam coś przypominającego pukanie, od razu zaczęłam się zastanawiać, czy lepiej czekać, czy ruszać po nóż kuchenny ;)
Prawie na pewno był to jeż w sieni, który podrzucał swoim talerzem. Musiał to zrobić inaczej niż zwykle (zresztą dostał też inny talerz, więc pasuje), stąd obcy dźwięk.

Próbowałam z ręcznikami papierowymi pod podkład (chyba i podartymi, i niepodartymi), ale jak jeż zabiera się za aranżowanie przestrzeni, to do nich też dociera i zbija je w zasikaną kulę :|
Podziwiam wilber, że daje radę przy dużo większej ilości jeży oraz innych obowiązków. Moja wewnętrzna bateria się wyczerpała i nie umiem jej naładować...
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro paź 09, 2024 21:26 Re: DT Na Końcu Świata

Umyłam kuwety. Nie lubię myć kuwet. Zajęcie męczące i pracochłonne. Ale umyłam i byłam z siebie niebywale dumna :mrgreen: Skończyłam ok. 3:00 w nocy. Nie dało się dłużej zwlekać, cuchnęły okropnie. Nie miało sensu sprzątanie, bo by się tylko dosypany żwirek zmarnował.
Amiś i Aliś celują zadkami w sufit, więc zaraz po umyciu na pokrywach pojawiły się pierwsze krople. Nie wiem, czemu obaj tak bardzo się starają olać moczem wszystko. Ich kuwety najbardziej śmierdziały.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw paź 10, 2024 21:40 Re: DT Na Końcu Świata

Działo się dość szybko:
Nugat podszedł do czegoś na podłodze. Spojrzałam. Kątnik. Myśl: "zabawka?" Potem: "to żyje!" Nugat powąchał. Ja się wydarłam. Kątnik zwiał pod kanapę.

:strach:

Gdyby był mniejszy, mogłabym mieć nadzieję, że się zaplącze w kłęby kłaków, ale taki terminator poradzi sobie z niemal wszystkim. Brrrr!

Edit: Oglądałam piesę po spacerze i kątem oka zobaczyłam pająka, zasuwającego w naszym kierunku. Rozgniotłam go a on zostawił mi długie pasmo śliskiego i lepiącego się rzyga. Było tego tak dużo, że na panele zużyłam dwa kawałki ręcznika papierowego a na podeszwę laczka trzy albo cztery. Mam nadzieję, że to tamten kątnik z jakimś radarem nakierowanym na znajdowanie mnie, bo nie zdzierżę myśli, że mam kilka takich bydlaków w domu :strach:
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pt paź 11, 2024 19:29 Re: DT Na Końcu Świata

Moja kotka ma paskudny trądzik na brodzie. Chociaż nazwa wydaje się być nieadekwatna do objawów. Prawie na pewno w wyniku alergii, która również u Bąbelka spowodowała ciemny osad i lekki hotspot(?) pod spodem żuchwy. Nie mogłam zamówić karmy, korzystałam ze starych zapasów, czyli wszystkiego, co odrzucałam po kolei, bo albo powodowało właśnie alergię, albo jakieś sensacje jelitowe. Najwięcej miałam Cat'z Finefood Wild. Zużyłam prawie całość (ostatnie ze dwie puszki dojedzą Nugat i Ekslibris), przy tym wydobyłam wszystko, co gdziekolwiek skitrałam. Niestety zmarnowała się ogromna ilość saszetek, które na samym początku Amiś jadł, a potem nikt nie chciał, włącznie z kotami na zewnątrz (alergikom nie dawałam). No trudno, skoro nikt jeść nie chciał, to moja wina w tym najmniejsza. Kilka puszek dla kotów i kilka dla psa było trochę po terminie, ale pachniały dobrze, nie wybuchały (w przeciwieństwie do sławetnej Tundry, która świeżo po zakupie zachowywała się dziwacznie), więc dałam. Pod znakiem zapytania mam jedne, ostatnie. Te są dłużej po dacie i waham się, czy podać, czy nie ryzykować. Poza tym już chyba wszystkie kąty z karmą wysprzątane, nie powinnam znaleźć nic więcej.
A trądzik straszny. Zaskórniki są bardzo głęboko w skórze, napęczniałe, bolące. Nie mogę się do nich dobrać nawet igłą (co w przypadku takich nieco płycej umieszczonych przynosi kotce ulgę, więc wiem, że nie jest to zła taktyka). Przetarłam ranę nadmanganianem potasu i chyba troszkę pomógł. Jestem mile zaskoczona. W każdym razie jeden z tych głębokich zaskórników zszedł do rany i oderwałam go z nieładnym strupem, drugi został. Na razie nie będę tam dłubać więcej, karmę zamówiłam, może jak alergia się cofnie, to i ten zaskórnik się nieco zmieni (w jedną albo drugą stronę).
Zostało zamówić karmę dla psa i dla Amisia (on niestety jada niemal wyłącznie żarcie śmieciowe :? ).
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pt paź 11, 2024 19:32 Re: DT Na Końcu Świata

Jaką teraz karmę kupujesz dla psa?
Co ona dostaje na to sikania?

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28739
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości