Lila trafiła do nas 09.07.11r jako 2 tygodniowy zagłodzony dzieciak. Janusz przyniósł maleńką w pudełku po dziecinnych bucikach. Nawet w takmi małym kartoniku Lila była chuchrem. Zajmowała tylko róg. A w tym rogu tylko wielkie uszne radary i koralikowe oczy widać było.
Danka ją od razu zaadoptowała. Wykarmiła, odchuchała. Lila ukochała tylko Dankę. Były bardzo ze soba zżyte. Jej tylko dawała się dotknąć, głaskać jak stałą sie niezależną, charakterna , dorosłą tri. Tylko z nia spała, do niej sie tuliła, leżała na kolanach.
Od nas odsuwała się . My byliśmy tylko donosicielami jedzenia i sprawcami bajzlu i rozgardiaszu jaki tworzyliśmy przy sprzątaniu. Lila uznawała mnie tylko rano jak dawałam jeść. Siadała na stołeczku i czekała. Jadła tylko tam. A Janusza lubiła jak śmietanką dawkował.
Od kochania i do kochania była tylko Danka. One nawet z jednego widelca pasztet jadły bo Lila przepadała za nim. I za kotletem mielonym. I kurczakiem pieczonym i szynką... Wsio razem jadły. Obie miziając się ze soba , się śliniły i
sieptały do siebie trylując. Doskonale dogadywały się i rozumiały. Były też do siebie fizycznie podobne. Małe główki, piękne,wielkie oczy i różowe ,małe noski. A dół był apetycznie zaokrąglony.

Tylko ofutrzenie im się nie zgadzało.
Lila zaczęła mniej jeść. Ale to nie był powód do niepokoju. Mniej jadły wszystkie koty, bo w domu jak w szklarni było. W jedną sobotę sierpniową nie stawiła się na jedzenie na swym stołeczku a w niedzielę pogalopowaliśmy do weta bo źle oddychała. I potem już była tylko równia pochyła z okruchami nadziei.
Dziś patrzyłam na ten stołeczek i ręce mi się trzęsły. Odwrócona plecami cały czas miałam przed oczami puste miejsce. Kochałam Lilkę bardzo. Choć wiem, że nie powinna u nas zostać bo nie była typem kociolubnym, to została. Ulegliśmy, bo miłość Danki i Lili była bardzo wielka. Ona tylko cmoknęła a Lila już wiedziała co i jak. No, może była Lilunia deczko kociolubna. Kochała Żuka i Biska. Nie wchodziła w konflikty z kotami. Ale zazdrość o Dankę bardzo jej dopiekała. Nie zawsze mogła być tylko z nią w pokoju bo często jakiś kot tam wegetował. Nie miała fajnego życia u nas.
Nigdy bym się nie spodziewałą, że jej coś jest. Upasła, lśniąca o bystrych oczach. W wieczór przed swą śmiercią zastałam ją leżąca na łóżku Danusi. Wielkie, modro-zielone oczy patrzyły na mnie. Nie uciekła jak podeszłam. Dała się pogłaskać, nawet zamruczała...Mruczy Lilunia przeważnie w obecności Danusi. Przemknął we mnie wtedy niepokój, myśl czy wszystko ok? Jak nie Lilka się zachowała. Ale ona zaraz zeszła z wyra i odeszła ode mnie. Normalka. Chudsza ale poruszająca się sprawnie. Sierść nadal błyszczała, choć ciałko chudsze było.
O 3 rano Danka zawołała mnie. Lilę jaką zobaczyłam... Potem już było tylko gorzej, gorzej...Mimo kroplówek, zastrzyków...
Teraz wiem, że Lila pożegnała się ze mną. W jedyny sposób jaki znała.
A teraz patrzę na puste miejsce nawet nie widząc go.
Puste miejsce w sercu.
Kochająca się trójka jest razem. Żuk, Bisek i Lila.
Kolejne puste miejsce, kolejny dzień bez Żuka, Biska, Lili...
Kolejny ale nie ostatni.
Żegnaj Liluś.
[*]