W schronie są jeszcze trzy cudowne dzikusie - dwa buraski i jeden czarny (płeć nieznana). Jeden bury maluch nasyczał na Boo77 okrutnie, po czym pacnął ją łapką

przy tej klatce spędziłam najwięcej czasu, wziełam rękawice, ręcznik z klatki, i w końcu udało mi się dotknąć buraska (nawet trochę się mizialiśmy). Wystarczyło trochę czasu, i w końcu mały przestał syczeć, a nawet miałam wrażenie że się uspokoił. Gdyby było trochę ciszej i spokojniej, to spróbowałabym go wziąść na ręce, ale przy takim harmiderze, głośnych maluchach, było to wręcz niemożliwe, bo przy dzikusach nie można się denerwować, i w pomieszczeniu musi być w miarę cicho.
Malce są do oswojenia jak najbardziej. Niestety, czarno widzę ich przyszłość w schronisku...
Jutro będą zdjęcia.