A jakże. Miałam kilka jeszcze spraw do załatwienia mailowych a to jakoś mi trudno idzie. Potem michy kotom naszykować.
Wywalili mi ogłoszenie Mentosa z Gumtree

niejasno tłumacząc ,że kwoty zakupu nie podaję. Kota zakupu

I insze jakieś bzdury jeszcze pisząc. Więc wymodziłam i ja zapytanie dlaczego znikła opcja do klikania "za darmo" . Z braku jej, wpisywałam w cenę "0" bo trzeba było coś podać. W ogóle prosiłam o szczegółowe wyjaśnienie co i zacz. Teraz czekam na odpowiedź.
Moje gówniarstwo przyprawiło mnie o zawał. Postanowiłam pokicać sobie przy pralce i obfajdoloną przez koty narzutę i inne szmatki wyprać. Janisz potrzepał i wybył po angielsku.Znaczy się na peta wylazł i przepadł. Moja rola to pralkę nastawić i upchać. To za trudne dla TZ-ta. Te guziczki, szufladki, miarki...
Asysta kocia była. Sezam się
otwarł i koty wskakiwały do środka z wielka uciechą. Jedno wyszło, drugie weszło... I tak cięgiem. Wyjmuję gada, wkładam gałgan ,odwracam się po drugi. Wyjmuję gada , wkładam kolejny gałgan, odwracam się po następny. Wyjmuję ... Wreszcie pralka upakowana. Jeszcze sprawdziłam czy w środku futro żywe nie zostało. Tylko ja wiem jakie wygibasy muszę czynić by tego dokonać. Zamykam pralkę. No nie, burej nie widzę. Otwieram, grzebię, mącę... Wreszcie odpaliłam i polazłam odpocząć. Jakiś czas po pierwszym oddechu ulgi słyszę miałkolenie. Kiciam bo to z reguły wystarczy by smęciarza przywabić na kolana. Ale nic nie tupta. Kiciam po raz kolejny i gapię się w drzwi. NIC. Tylko do pierwszego głosu dołączył drugi. Jojczą już dwa. Jakby bardziej rozpaczliwy. Zerwałam się i lecę (o ile można tak nazwać moje kicanie) bo z łazienki chyba dochodzi. Po drodze kuchnię sprawdziłam. Kotów brak. A w łazience

A w łazience przed chodzącym bębnem siedzą dwa maluchy i gapiąc się w niego drą ryje. BożyKocie, szlag.

Wyłączam urządzenie bo mi tylko jedna myśl przyszła do głowy.Ale sprawdzałam. To pralka z blokadą i wieki trwało zanim odpuściła. Grzebię w środku, wyciągam mokre szmaty, klnę i serce mi zamiera. Cholera, NIC nie ma tylko struga wody powiększająca kałużę na podłodze i mokre gałgany smętnie leżące w brodziku. Odwracam głowę a w drzwiach... A w drzwiach siedzą gnoje i z zachwytem patrzą na bajzel. Odruchowo policzyłam. 3 duże bure, 1 małe bure, rudo-bure, pingwin, 2 czarne. Uff.
Czego więc tak wyły? Za mało kolorów się kręciło? Temperatura za wysoka? Prania za mało?
Ale widać seans był marny i Oskara nie dostanę.
Tylko proszku żal
