Obudziło mnie po drugiej wymiotowanie. Zapalone światło ujawniło ,że to Missi. Sprzątnęłam. Ona spitoliła żwawo na drugi koniec pokoju. No bywa. Położyłam się opatulona kotami. Jeszcze 2 godziny do wstawania. Jednak to nie był koniec. Drugi rzyg zignorowałam. Zbiorę jak wstanę. Nie sprawdzałam które to. Ale dziwnych odgłosów jakie zaczęły być słyszalne już nie. Zapalne światło ujawniło trącą zębami Missunię. Akuratnie córka wstała do łazienki. Obie gapiłyśmy się co się dzieje. Zapadła decyzja o zapodaniu leków. Naszykowałam je szybko. Na wszelki wypadek prócz przeciw wymiotnych nabrałam tolfinę i strzykawkę z kroplówką i Duphalaytem ( próby podania wczoraj takowej skończyły się złamaniem igły-tak się wyrywała). Danka ucapiła cholerę. Ona ma chwyt mocny. Więc pojechałam i z termometrem. 40,5!!! Dobrze, że wszystko miałam pod ręką. Dwa zastrzyki poszły. I poszła też pod skórę kroplówka. No i zaczęło się!!! Wycie, szarpanie, warczenie... Radocha dla blokowiska. O tej godzinie wszystko się niesie. Mała wije się jak piskorz. Ma tysiące zębów i pazurów. Potrafi tak się wygiąć, że oplata się o ręce. Skończyło się na sprzątaniu krwi...córki. I dezynfekcji licznych ran.
Sama mam dłonie i nadgarstki w sińcach ze śladami zębów i pazurów po jej zastrzykowaniu. Przemoc domowa normalnie!
Co jest z tym miotem? Gdzie w ich środku jest feler?
Wczoraj wydawała się być w lepszej kondycji. Choć nadal jest powolna i bez życia. Takiego kociakowego. Ale podjadała, była zainteresowana otoczeniem i ciągle uzupełnianą miską. Stawiałam ją na środku pokoju (wszak wiadomo,że to najwłaściwsze miejsce) a Missunia podchodziła i zawsze coś
skubła. Dziś ma w doopce zapodane dania. Nie zawsze ucieka spod ręki gdy ją wyciągam. Leki zaczęły działać ale nie mają wpływu na charakter. Jest zdecydowanie słabsza. I to jest niepokojące. Jedna noc a taka różnica! Dlatego nie cierpię maluchów!
Już nie położyłam się.
Telepie mną strach o Missulinkę i nerwy.
Do tego Maxim odkrył ciemną półkę z dekoderem.Martwić się czy odpuścić?
Zupa wstawiona.
Koty czekają na śniadanie.
Skoro wstałam ...
