Lato nie odpuszcza

W sumie fajnie, bo noce są chłodne, można odpocząć, a w dzień nie trzeba się grubo ubierać, fajnie jest jechać na rowerze. Dzisiaj wezmę aparat na pewno, może jeż się pokaże? Martwię się nieobecnością kociaków. Wyglądały na zdrowe, oczka miały ładne, były grubiutkie. Mojego ślicznego Sreberka też nie widuję

Tylko Lila przychodzi regularnie. Mój czarnuszek coraz bardziej mi ufa, nie czeka, aż odejdę, ale podchodzi jak nakładam do miski. Jesienią trzeba będzie wznowić łapanki. Kocia mama jest priorytetem, ale czy się uda?
Zaraz muszę szykować jedzenie dla bezdomniaków. Kroję mnóstwo mięsa, nienawidzę tego, ale wyjścia nie ma. Domowe koty muszę odchudzić. Postanowiłam, że będę zabierać miski z resztkami jedzenia wieczorem, bo dojadają w nocy. Przede wszystkim Benia i Wituś, a one powinny być już dawno na diecie. Wituś jest przesłodki

Mam nadzieję, że wyzdrowieje, że skończą się kłopoty i znajdzie domek. Aha, wyprowadził się już z mojego łóżka, Lucy ma więcej miejsca.
Wczoraj była akcja podcinania pazurków. Poszło łatwo, tylko Mimek i Gabryś bali się tego okropnie, ale nie zostałam podrapana. Pusia ma krótkie, obcięto jej przy okazji narkozy. Tak się denerwowałam, ale zniosła to nadzwyczaj dobrze. Musi mieć dobre geny. Trochę mi przykro, bo dawny opiekun Pusi, miły, młody człowiek zmaga się z ciężką chorobą

Bierze już drugą chemię. Ma dwoje małych dzieci. To dobry człowiek, mocno trzymam za niego kciuki
