Zacznę od końca.Po drodze spod huty wstąpiłam do siostry i na trawniku pod jej blokiem spotkałam takie cudo.To niewykastrowany kocurek, chudy, ale nie był głodny.Możliwe, że to kotek ze starych bloków niedaleko, tam od zawsze były koty.Kocurek pogonił piękną dymniaczkę, wychodzącą wysterylizowaną kotkę.Hormony buzują, warto byłoby go ciachnąć.Nie jest dziki.On jest prawie cały biały, na grzbiecie ma dwie jasnorude plamki.

Znowu frekwencja pod hutą 100 %.Kocie dziewczynki jedzą dość mało, są wybredne.Bartuś natomiast je ilości hurtowe.Wygląda lepiej, jest czyściejszy, ale jeszcze za chudy.Wyczesuję z niego potworne ilości paskudnej sierści i widzę, że odrasta kruczoczarna.Odrobaczyłam go dzisiaj, bez problemu łyknął tabletkę.Na razie koniec.
Wklejam zdjęcia jak leci, chyba widać, że Bartuś myje się.Staram się z nim bawić, majtam mu jakimś chwastem przed nosem, a on łapie go.Może miał kiedyś zabawki?
