O juuuż dotarłam do netu.
Ja dziś co prawda też od piątej krążę ale koci szpital, kocie łobuzy i inne obowiązki - niestety też obowiązkowe spotkania z osobami, które mają do zwierząt stosunek deliaktnie mówiąc obojętny - a ja niestety jestem nerwus....łoj
Mila - tak się dziś bałam jak będę jej podawać tę baterię leków - i to niektóre 2 razy dziennie... Nifuroksazyd - jest w posatci zawiesiny, strzykawką jakoś się udało choć ona po tych przeżyciach boi się wszelkich zabiegów...
Mam nadzieję, że wszystko będzie OK i do weta dopiero za 3 tygodnie żeby wypoczęła i troszkę zapomniała...
Pastylki - okazało się, że bez problemu zjada rozdrobnione w jedzeniu, tylko muszę pilnować żeby inne gady nie podchodziły.
Jest tak głodna, że zjada - to jakiś cud, u mnie podanie pastylki kotu... to jak w tym dowcipie, który kiedyś krążył po necie...
A tu niespodzianka - kameiń mi spadł z serca, że choć tyle będzie łatwiej...
Kooopska brzydkie - niestety. Je powoli ale często - ale jest tak wychudzona, że Pani doktor pozwoliła mi dawać jej wszystko co zechce. Tylko mokre - może następnym razem, bo teraz już nic więcej nie mieliśmy szansy zbadać ze względu na straszną traumę kota, zobaczymy jak tam ząbki i dziąsełka... (tak tylko sie zastanawiam jak nie chce suchego).
Brzunio cały czas powiększony.
Dużo śpi - wracamy dziś do domu a Mila na naszym łóżku
Na całe szczęście reaguje na mnie pozytywnie (oczywiście o podnoszeniu nie ma mowy ale po tych wszystkich przeżyciach nie ma się co dziwić.. za każdym razem jak ją brano na rece to fundowano jej jakąś traumę
Kotom nie daje się prowokować, nawet wariatce, ale też nie jest nimi specjalnie zainteresowana.
MICHY GÓRĄ!!! Zjada chyba tyle co pozostałe razem wzięte

Trzeba po świętach uzupełnić zapasy. Już zamówione przez internet.
Może i dlatego nie pamięta mi złego (ale rym

) bo przez żołądek do kociego serca.
Obiecałam, że nie będę panikować, bo przekazuję złe fluidy.
Dlatego mówimy sobie, że wszystko jest na dobrej drodze.
Może nie jest łatwo - ale kto mówił, że ma być łatwo?
