Jestem padnięta i tyle. Sobota i niedziela na tzw baletach. Kilka godzin snu pomiedzy dniami okraszonych sprzątaniem,garami, kuwetami, kotami ,robieniem sie na bóstwo,robieniem córki na bóstwo... TZ i tak jest naszym Bogiem więc nie musiałam nic przy nim czynić

Chyba ,że hołdy uskuteczniać.
A w tym wszystkim pranek jak co dzień ,kociary co to do dziczków iść powinna i musi.
Igiełki sa cudne.Ignaś powoli może szykowac sie do domku.Ciekawski, wszędobylski ,coraz bardziej ludziowy. Tylko na ludzia czasu nie ma.
Igunia nie lubi brania na ręce.Jednak głasakanie jej po grzbieciku w miejscu,które uzna za stosowne jest mile widzine.Moze to być podłoga,parapet...Jest mniejsza od brata i delikatna. Swoją niepewność maskuje warczeniem.Prywatnie wołam do niej Warkotka.
Niusia po przyjściu dzieciaków miała kuwetkowe wpadki.Wróciło chyba jednak do normy. Będzie z niej wielki pieszczoch.Apetyt jej dopisuje.Ale nadal wygląda jakoś długawo i chudawo. Niusia lubi ...kawę z dużą ilościa mleczka i cukrem.Strach zostawić. Mojej czarnej nie rusza.Ale TZ i owszem.
Kajka okupuje łóżko, leje koty i leje za miskę. Bo ta skurczyła się do minimalnych rozmiarów i pupa nie włazi.Coś musi wystawać i nie są to łapki. Pożytek z tego taki,że ma je czyste i nie brudzi podłogi. Smarowanie podogonia jakoś mi idzie.Nikt inny nie ma odwagi jej tam popecać.
Nastka kochana i grubowata wygląda jak miś,któremu za dużo waty w brzunio napchali. Ciagnie do ludzi, grucha i ćwierka. Nadal boi sie brania na ręce.Nadal nie wychodzi z pokoju.Robi próby,ale cofa się ze smutnym jęczeniem.Co ją spotkało złego,że tak podchodzi do "przestrzeni" ? Już nie fuczy na odwiedzające ją koty. Bardzo matkuje Igiełkom.Dbając o ich linie sprawdza co w michach.
Bisio, kochany Bisio upodobał sobie Dankę. Śpi na niej (w futrze jest

), wymrucza się, gada i patrzy miłośnie w oczy. Jest piękny, duży i też ma za dużo waty w brzuchu. Jakiś taki bury gatunek przylazł do nas.Wariuje bardzo. Strasznie tupie swymi kocimi kopytkami.Jego najbardziej słychać.
Bianka jak zwykle.Kocio lubna i Danko lubna. Kocha ją .Albo jej pokój i wyrko. Rozwala się tam niemożebnie.Przytyła.Dziś dałam jej całuska w główkę. Miałam żarełko w dłoni. Przytula do córki i pcha się pod kołdrę. Ja jestem błłłłłłłeeee nadal, TŻ ujdzie a córka cacy.
Jej pokój coś w sobie ma (albo nie ma tj porządku) i jak koty słyszą otwieranie drzwi to lecą biegusiem.Zabijając sie o ściany i siebie. Nauczyły się jednak,że rano biegnie sie bez jeków i wrzasków. Groszodawca śpi,Danka też spi. Jej obudzenie kończy się eksmisją.
Nadal sikanie w domu odchodzi. Angel dziś artystycznie okropelkował glazure w łaience. Z pralki musiał to zrobić. Artysta glazurnik cholerka.
Widziałam dziś chudego burego jak szłam towarzystwo nakarmić w ruderze. Miałam dodatkowo tackę rossmanowską na nieprzewidziane spotkania.Po tardycyjnym droczeniu się i chowaniu pod samochodami dostał ją.Jak wracałam to siedział na środku parkingu z tacką co mu utkwiła (ku radości) w dziurze.Nie miała już szns uciec. A on miał szanse wylizać do czysta. Nie wszystkie koty były dzis na karmieniu,to zostawiłam troszkę nereczek,które też dostał.
Buro-biała z kotłowni oswaja się.Pcha sie pod rękę.Co zrobić z taka gadziną? Tupanie, udawanie że nic nie widzę nie pomaga. Oswojony dzikun to koszmar.