» Pt sty 02, 2009 22:34
Rok zaczął się tak, że może się już skończyć...
Test na białaczkę wyszedł ujemny, a białaczka była mocno prawdopodobna.
Za to FIP na milion plusów, mnóstwo przeciwciał, lipa...
ALE ja czegoś nie rozumiem! Wydaje mi się, że mówiąc FIP mam na myśli samego koronawirusa (ale tylko mi się wydaje). Tośka nie ma formy wysiękowej, żadnego płynu. Ogólnie po transfuzji jest nowym kotem, któremu już prawie nic nie dolega (tfu, tfu). A, że wyczytałam jeszcze:"Większość kotów, które uległy podstawowej infekcji, całkowicie zdrowieje. Czasem jednak niektóre z nich mogą na stałe zostać nosicielami wirusa. Tylko nieliczny procent zakażonych kotów zapada na śmiertelną chorobę, w ciągu wielu tygodni, miesięcy a nawet lat od pierwszej infekcji.", więc ten FIP chyba jest trochę naciągany, nie wiem, wytłumaczcie mi.
Ale wracając do krwi. Hematokryt z 8 podskoczył do 12. Na razie dziewczyna ma za zadanie walczyć sama, jeżeli jej się pogorszy znowu dostanie dopalacz. Po transfuzji w błyskawicznym tempie wygoił jej się język, a była jedna wielka nadżerka. Tośka sama je i próbuje się myć, za to nie pije wcale, bo do dzisiaj miała kroplówki. Ogólnie z jej 'zewnętrzności' jestem zadowolona.
Ale żeby nie było tak pięknie, to powiem, że z jednego tymczasa zrobiło mi się trzy. Wczoraj w drodze do lecznicy wzbogaciłam się o dwa prześliczne kocurki, w tym jednego panicznie bojącego się kuwety...
Zdjęcia jutro!
edit:
Post zabrzmiał jakbym z tym 'FIP-em' żyła w arkadii. Nie, jestem przerażona. Nie wiem czy jest sens izolować od Tośki Bandziora i Banditę skoro, jeżeli jest zarażona, koty cały czas przebywały z nią. Tymon i Tytus są w innym mieszkaniu.