Wróciłam od Kulek. Ktoś ( młody człowiek? ) u nich nadprogramowo był, bo miski były bardzo porządnie umyte, a w jednej ugotowany kurczak. Koty nie były bardzo głodne, była Lila i kocia mama. Wstąpiłam do Reni i dałam małe conieco wiecznie głodnemu pingwinowi. Maluchy spały, Wenus na stole, ale na materacyku
Szkoda, że nie miałam aparatu, bo koty przyjmowały fajne pozy, wywalały brzuszki do miziania, kładły się obok siebie, ale myślę, że u mnie też im zrobię jakieś zdjęcia. Dzisiaj je zabieram.




Nie wiem, czy one żyją w parach, ale tak mi się wydaje.