
Oglądam sobie "Potop" z płyty bo ten film kojarzy mi się ze świętami. Kiedyś, kiedyś jeszcze, przed epoką tzw hitów w rodzaju "Kevin sam w domu" puszczali w tv prawdziwe kino. Zresztą mam wielki sentyment do tamtych czasów kiedy nie było dvd ani magnegowidów, dwa programy w tv, w czwartek western albo kobra, czekało się cały tydzień i gdy wreszcie nadszedł ten moment wszyscy zasiadali przed telewizorem - to była magia.
Żal mi tego świata, którego już nie ma, byłam wtedy beztroskim dzieckiem więc pewnie też dlatego z takim rozrzewnieniem wspominam te czasy. Irytuje mnie ta amerykańska telewizyjna sieczka, wszystkie programy na jedno kopyto, te talenty,tańce,bitwy. Moje dzieci się uśmiechają, gdy o tym mówię; tak, tak mamo za twojej młodości dinozaury chodziły po ziemi. Ciekawa jestem czy ktoś jeszcze tak myśli czy tylko ja jestem taka "niedzisiejsza"?