mhm, sama nie wiem. ja sterylizowałam (tzn. dawałam do sterylizacji) kilkanaście kotek, póki co statystyka jest taka że wszystkie przeszły zabieg b. dobrze, bez komplikacji, tzn. jedna miała problem z wybudzeniem sie po narkozie (ale to domowa była nie dzika) ale w końcu sie wybudziła i wszystko było dobrze, takie wolnożyjące sterylizowałam też ale nie takie aż dzikie (najwyżej takie co z własnej woli się nie dadzą dotknąć ale nie szaleją zamknięte w pokoju czy w klatce). Czasem było tak ze ranka się trochę brzydko goiła i trzebabyło przemywac rivanolem czy maścią, no moze bez tego też by pzreżyły ale nie wiem.
Jednak są przypadki zakażeń (np. kotka którą Sabina miała na DT miała takie komplikacje ze bez pomocy by przeciez nie przeżyła), są też przypadki rozerwania szwów (domowa kotka mojej koleżanki sama sobie taką krzywdę zrobiła że do wywnętrzenia jelit doszło, musiała byc usypiana i szyta jeszcze raz - przeżyła)...
No nie wiem może to sa przypadki 1na 1000, nie wiem, jednak wiekszość wetów. z którymi miałam do czynienia jednak twierdziło że trzeba kotkę przetrzymać 7-10dni, pomimo że szwy były rozpuszczalne i antybiotyk o przedłużonym działaniu był podany po zabiegu,
znaczy właściwie ja nie spotkałam w życiu weta który zachęcałby mnie do wypuszczania kotki 24h po zabiegu.

a miałam doczynienia z większością gabinetów wet. w Gdyni.
To bardzo wazny temat, ja wetem nie jestem i sama nie wiem, oczywiście gdyby ktoś mi przedstawił wiarygodne informacje że przypadki komplikacji zdarzają się raz na 1000 przypadków, że to bezpieczne tak wypuszczać, to by bardzo ułatwiało sprawę, i możnaby robić wiele więcej sterylek, jednak mam duze wątpliwosci, moze przewrażliwiona jestem bo mam wrazenie że gdybym tak wypuściła kotke dobę po zabiegu to spać bym nie mogła bo oczywiście maiłabym wizje wszystkiego najgorszego...
No to jak to jest z tymi sterylkami kotek, z jednej strony weterynarze mówią ze to jednak poważna operacja, że ważny jest powtórny zastrzyk antybiotyku po 2-3 dniach, że jest możliwość komplikacji.
Np. niedawno na Warszawskiej sterylizowałam kotkę nie moją (no nie dziką ale też trudno powiedziec że domową) i wet. powiedział ze nie zastosuje szwu rozpuszczalnego (choć na to nalegałam) bo taki jest z jednej nitki i jak kotka rozerwie to rozerwie cały szew, a nierozpuszczalny jest z kilku osobnych nitek i wtedy nawet jak np. jeden rozerwie to ranka będzie sie trzymać..., oczywiście i tak miałam w planie trzymać ja w domu to na zdjęcie szwów poszłam.
To już nie wiem co o tym myśleć...