u nas bez zmian - jeżdżę na wieś i dokarmiam Zapałeczkę. Już nam się nawet ustalił rytuał:
1) wcinamy kolację aż się uszy trzęsą (gotowany filet z kurczaka wczoraj):
2) po posiłku myjemy pysio i łapeczki:
3) miziamy się albo z Joasią, albo z jej Tż-tem:
no i tak nam leci dzień za dniem...
Ogłoszenia wiszą, zero zainteresowania... Wszyscy na wakacjach
Joasia