Stomachari pisze:ASK@ pisze:Wczoraj w nocy dostałam info, że kocica wyniosła się. Przez samowolną akcję jednego pana młodego. Nie będę nawet pisać bo szlag mnie trafi. Zrobił to specjalnie.
Czy tam nie ma nikogo normalnego?
(Ten pan, co to wypuścił, to ten sam, co z balkonu obserwował i opowiadał, gdzie Gabrysię widział?)
Tak, to ten sam. Musiał, ja tak podejrzewam, widzieć jak się kręcimy i przeczuł ,że coś "knujemy". On wziął swego łapkę od Anki. Prosił byśmy nie szukały jej bo źle reaguje na naszą 9szczególnie moją)obecność. Nawet raz widziałam, jak ją ustawił. Myślę już od dawna ,że to wszystko to zmyła była. Może i chciał na początku ale zrezygnował. Przeciwnik aborcji. Wrażliwy?! Musiał, ale to MUSIAŁ widzieć ,że jest w ciąży. Więc temat przeciągał. Mówiłam Ance już od jakiegoś czasu, że facet coś kręci. Karmił Gabrynię to i do mnie nie przychodziła. Tylko co teraz będzie? On za kilka dni musi wyprowadzić się!!! Zostawi ją nawykłą do rzucanego jedzenia. Zero wyobraźni.
Martwił się, chciał ją zgarnąć do domu. Anka ciągle powtarzała, że jak ją się złapie, wykastruje to Gabrysia może iść do niego.
To on powiedział, że ma 3 maluszki urodzone pod starym autem. Kociła się nadal to nikt z nas się nie kręcił. Rano jej nie było. Nie wydał się gdzie przeniosła choć z góry musiał widzieć.
Zastanowiła mnie raz parasolka ustawiona na pałąku wysuniętym z balkonu tak ,że była wprost nad ozdobną beczką stojącą w przyblokowym ogródku. Wydało się gdzie jest. On potwierdził. Musiał już wtedy ją łapać (beczka była pusta ale o tym nie wiedziałyśmy) ale nie przyznał się. Mówiłyśmy mu ciągle by sam nie próbował nic robić. Że koty nie są przewidywalne i może go reakcja zaskoczyć. A jeśli już chce to niech da znać .Będziemy obok czekać na sygnał by pomóc.
A on przed ulewą poszedł, ponoć złapał. Kocica bardzo walczyła, rozwaliła beczkę. Znieruchomiała w podbieraku podobno na amen a on wystraszony ,że umarła uwolnił ją. I poszła cudownie zmartwychwstała w piz... Jak dla mnie zero logiki. Bo tym bardziej "trupa" nie powinien uwalniać tylko dzwonić do nas, by do weta wieźć i ratować. W ogóle od razu winien kontaktować się z Anką jak tylko ją złapał. Malce przecipiały noc w beczce i wtedy ta parasolka sterczała bo lało. A rano już ich nie było. Trzy dni nie pokazywała się. Potem ponoć przyszła pod balkon. Teraz i moja wątróbka znika. Może to ona przychodzi na nią. A może inne zwierze. Zaczynam gotować od nowa kuraka by miała co jeść.
My naszykowane w niedzielę. Raniutko by ludzie nie kręcili się. Siatka uszyta w sobotę by ją zarzucić na beczkę z dala. Obciążona rybackimi ołowiami. Podwójna. Na tyle duża, że jak wyskoczy to pociągnie za sobą. Dwa podbieraki. Trzeci, na długim pałąku koteryjny. Strategia omówiona...W nocy przyszedł sygnał ,że nie mamy po co iść. Bo chłopię samo się porządziło.
Jestem załamana. Nieprawdopodobne co się wyprawia z tą kocicą. Przecież facet widział jak żyją dzieci Gabrysi. Widział stan małego Sama. Wie jak odszedł ostatni, ten co został. Pracownicy sklepu mu opowiadali. Jak i to, jak zamykano kociaki w magazynach na kilka dni. Specjalnie? Przekazał nam wszystko. Ja wam nie zdam dokładnej relacji bo jest drastyczna. Wie co się działo z poprzednimi miotami. Niedźwiedzia przysługa kotce została zrobiona.


