MalgWroclaw pisze:Niezupełnie, nie chodzi o ładne opowiadanie, ale o suchą, komunikatywną treść. A prawniczki są na forum.
Są kwirynko na forum prawniczki. Tylko ja nie mam widać szczęścia do nich. Dzięki za pochwałę moich tekstów ale (tutaj Małgosia ma racje) chodzi mi o sformułowania "znane" osobom ukierunkowanym w tej dziedzinie. By pismo nie było tylko uczuciowym opisem. Bo mimo starań, mogę nie podołać.
Wczoraj spotkałam jedną taką Małgosię

czynnie biorącą udział w akcji kociaków z sosny i parkingowej. Ponoć na forum tpz szła akcja podważenia tych wydarzeń. Posuwając się nawet do stwierdzeń, ze sama Anka koty na sosnę podrzuciłą.
Wyskoczyła też do mnie z pretensjami ,że karmę nie wzięłam. One takie dobre, chcą ją dostarczyć. Przywieźć. A ja mam życie bezdomniaków w poważaniu małym. Koty bez tych tantiemów będą głodne, zamorzone i dni są policzone ich na tym padole

Taki przekaz działa na ich stronie. Do tego jeszcze nieźle sobie używają. Słowa zaś nie pisnęły o tym jak się ich pani z zarządu zachowała. Co było przyczyną mojego odejścia. A już w ogóle nie rwą się by własnoręcznie przybiec i nakarmić zwierzaki, skoro będą zaniedbane i głodne. A tego chyba winnam oczekiwać przy tak wielkiej trosce o ich życie. Na privy są rozsyłane informacje o mnie, mało pochlebne.
Matrix. Normalnie matrix.
Dziś rano nie było Dzidzi. Martwi mnie to, że chudawa jest i ma słaby apetyt. Była i wizualnie słaba bo futro paskudne i złażące straszyło. Strasznie się czochrała. Po zapodaniu spota na kark wszystko się poprawiło prócz apetytu. Co prawda była zawsze garda do jedzenia i wybredna. Co dzień sprzątam jakieś resztki wędlin/mięch i innych różności wykładanych przez "ludzi". Może dojada? Pani Teresa też pochwaliła się, że zapodaje szyneczkę co już nie chcą jeść. Zmilkła widząc moją minę. Tłumaczę jej jakie to szkodliwe dla kota. Ale każdy wie lepiej.
Idąc do Szyluni zobaczyłam kota pod autem. Ona z reguły tak czeka na mnie. Ale coś mi nie pasiło w sylwetce ale co ja tam wiem. Radośnie ją zawołałam i... wyprysnął Paraliś. Jak szybko się porusza to noga strasznie mu zawadza. Wczoraj go chyba nie było. Ranne jedzenie zostawione było. Potem nie wiem czy on jadł bo właścicielskie też się stołują. Chyba nie było tego dania za dużo, skoro czekał wyraźnie na katering. Strasznie się martwię o niego. Kolejny nygus co to nie współpracuje wcale. Trudno namierzyć go i złapać. A mnie jest trudno przed pracą z łapką co dzień ganiać. A w weekedny bywa też z nim różnie. Na razie szczęścia nie mam.
Wczoraj odwiedziłam Czekolada i trzy sośniaki. Bardzo pysiek mu złagodniał. Zamówiłam mu specjalne suche zgodnie z sugestią weta. Dziś ma być. Ciekawe czy jeść będzie. Dał się pogłaskać. Nawet pazurkami ruszył kilka razy zadowolony. Sierść odrasta w miejscach wyłysienia. Opanował kuwetę. BożeTyMój, co ja z nim zrobię? Wiem, że nie wypuszczę. Obecne lokum to TDT. By odporności nabrał. Potem my.
Maluszki bardzo ale to bardzo urosły. Kudłacz jest piękny okrutnie. Braciszek co spadł z sosny też. Jest lekko grafitowy ale płochliwy. Dziewunia, gładko włosa, rozmruczała się pod ręką.Drobna jest i delikatna. Szczepimy się po raz drugi w tygodniu, czekamy i... One też wracają do mnie. Obiecałam.
Buba spod maski auta pojechała do swego domu. Ania tak zdecydowała a ja mogłam tylko jej przyklasnąć. Ciesząc się ,że skonsultowała ze mną decyzję. Była u niej i (według mnie) to ona jest decyzyjna.