nie wytrzymałam........będzie tradycyjnie po mojemu i ode mnie. Jak wszyscy wiedzą przez moje ręce przeszło wiele kotów i tych łatwych i trudnych. Najtrudniejszy z jakim mi się przyszło zmierzyć został. To niewiele jak na dziesiątki tymczasów.
Dziś rozmawiałam z pewną kociara - min. na temat tego wątku i powiedziała mi jedno ważne zdanie, które mi dało do myślenia.
To nie jest tak, że Neigh jest jedyną wariatką, która np. stawia wysoko poprzeczkę Dsom ( fakt stawiam ). I tak naprawdę zasady, które wyznaję są proste. Jesli w jakikolwiek sposób maczasz rece w adopcji, to zrób to mozliwie najlepiej... Tak dobrze jak potrafisz. Bo tylko taka adopcja daje szanse powodzenia. Decydujesz o najwazniejszej sprawie - jakośći życia zwierzęcia które ci zawierzyło lub które ci powierzono. Nie lada odpowiedzialnośc. Zwłaszcza jak sie w nie czas, pieniądze........i to co nieprzeliczalne emocje i uczucia zainwestowało.
Cenię ludzi, którzy dzwonią do mnie "po kota". Opowiadają o sobie, swoich możliwościach, oczekiwaniach. jest wtedy szansa dobrać kota do nich. I ich do kota. I tak jest najlepiej......
Wkurzają mnie do granic możliwości teksty "Miecio 4 raz wraca z adopcji". Każdy się myli - ale 4 razy??? Kto tego kota wydał............czym się kierował??
Tak, ja nie wydałabym dwóch persów z innego wątku. ABSOLUTNIE nie. Dlatego, że takie 'bierz ratujesz im życie' - to się najczęściej wielką wtopą kończy. I skończyłoby się zapewne i w tym przypadku, biorąc pod uwagę, ze przynajmiej jeden z nich wymaga długich, przemyślanych działań. Czyli co? Słusznie napisałam - wydać w ciemno można. Tylko po co? I to nie o to chodzi, by to byla moja, czy innej iksińskiej zasada.......tylko żeby to była zasada ogólnie przyjęta. Oddaję kota o którym coś wiem...........chyba ze znam dom na tyle, ze mogę założyć, że dadzą sobie radę niemal z każdym przypadkiem. Daję możliwie największe szanse powodzenia adopcji........a nie judzę bierz, bierz. A jak nie wyjdzie to oddasz. To nie jest sprzęt do testowania - to żywa, wrażliwa istota.
Widzisz Anastazjo.......wiele przed tobą........np. jakoś umknął w opisie twojej sytuacji ważny fakt - posiadania dziecka. Skoro biorąc kotke byłaś, jak sama piszesz w 6 miesiącu ciązy.........to rozumiem, ze masz Malucha. Małe dziecko + dwa malutkie kociaki........hmmm.
Nie napisałaś do mnie pw, nie poprosiłaś o numer tel, żeby pogadać. Nie zaproponowałaś np. udziału w wydatkach zwiazanych np. ze sterylizacją. Ty napisałaś "jesteśmy zdecydowani na AlKaidę......." ale czy zadałaś sobie trud zastanowienia czy ja się zdecydowałam na was? Nie....prawda?
Wiesz czemu np. Shira dostała Pyskę? Bo zadzwoniła - i zaczęła od opowiadania o sobie........po czym po 10 min. zapytała "co jeszcze chcesz wiedzieć". Bo ona się STARAŁA o kota. Rozumiała, że decyzja o oddaniu jest trudna. Czasem bardzo trudna......I że muszę mieć pewność, ze oddaję kota w dobre ręce. Bo to "mój " kot - uparcie to powtarzam - MÓJ nawet jesli był mój przez tydzień, Nie oddaje się kogoś waznego byle komu, prawda? Spac można spokojnie kiedy wiesz komu oddałaś. Ja tak po prostu mam. I się nie zmienię..........bo wierzę w słuszność mojego postepowania
Shira nie stwierdziła "to ja biore" i czekała na dostawę........to nie jest sklep.........wiesz? Tu nie decyduje zasada kto pierwszy, tu decyduje zasada kto lepszy. Proste, prawda?
Raz jeden jedyny wydałam kota bez przedadopcyjnej - Koteczkanusi przyjechał tylko Kawę poznać........a wyjechała z nią. A wiesz czemu? Bo po 10 min rozmowy wiedziałam, ze ma wieksza wiedzę na temat żywienia niż ja....i wiekszego "swira " w pewnych kwestiach. To był pewniak.......
Twarda Neigh jest w gruncie rzeczy bardzo miękka o ile trafia na podatny grunt. Wam się przyglądałam......bez emocji, po swojemu.
Poza stwierdzeniem "zdecydowaliśmy się" nie padło nic wiecej..........a takie stwierdzenie to grubo za mało.