dziękuję Wam moi drodzy za życzenia w imieniu Mru

dziś znów popędziłam z czarnym na kontrolę. Wieczorem mała zaczeła płakać, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że boli ją złamana noga. Tajemnicą był jedynie powód tej bolesności... Całą noc maleństwo płakało i żadna z nas się nie wyspała, a rano przed pracą pojechałam czem prędzej stawić się na otwarciu drzwi do ambulatorium chirurgii UP i oto czego się dowiedziałam.
Moja panika była bezpodstawna, aczkolwiek biorąc pod uwagę Mrusieldowe przejścia czuję się usprawiedliwiona

Po ściągnięciu opatrunku okazało się, że przyczyną bolesności był zbyt ciasno zawinięty opatrunek w okolicy uda. Małą zaczął uciskać i obcierać i dlatego darła czarną japę

trudno ją winić, też bym się darła... i robiła inne brzydkie rzeczy celem pozbycia się tego z nogi.
To była niesamowicie dobra wiadomość, bo przed oczami miałam już w nocy najczarniejsze scenariusze. Co do przetoki, to wygląda to lepiej. Nie ma już wysięku, przynajmniej nie w takim stopniu jak poprzednio. Wszystko zaczyna się ładnie zasklepiać i jest na dobrej drodze. Nie zmienia to faktu, że jeszcze duuuuużo przed maleństwem wysiłków i zakrętów, ale trzeba być dobrej myśli.
Z gorszych wieści to takie, że na dekapitowanej nodze w miejscu po szwie nadal jest dziura, nie chce się paskuda zagoić i pojawił się okropny wysięk w olbrzymiej ilości. Dostałyśmy lekarstwo na wynos i będziemy podsypywać cwaniule. Spróbujemy ją przechytrzyć i za pomocą spisku przymusić do zagojenia. Ale to już naprawdę niewielki problem

Powoli przymierzamy się do odstąpienia od opatrunku... buciki są coraz lżejsze i myślę, że za tydzień założony zostanie już całkiem miękki, bez elementu usztywniającego. Rehabilitacja będzie bardzo bolesna, już teraz widać jaki ból sprawia maleństwu poruszanie pauszkami u stópki, która jest w opatrunku. Przy każdej zmianie, Pani M. rozprostowuje jej paluszki, żeby nie zastały się w jednej pozycji, ale czas i unieruchomienie niestety robi swoje. Biedne maleństwo, to koniec cierpień, ale po tym wszystkim obiecałam jej, że zabiorę ją na smyczce na dwór i pozwolę obwąchać wszystko, co tylko zechce.
Gra jest więc warta świeczki
