Pisze Weronika.
Misia jest cudowna. Cudowna.
Po wyjściu z Koterii darła dziób, jakby ją ktoś obdzierał ze skóry. Ciasno jej pewnie było i się bała hałasu ulicy. W tramwaju było jeszcze głośniej, więc miauczała więcej. Wydawała z siebie głosy zupełnie do kocich niepodobne. W pociągu była niespokojna, ale zasnęła, kiedy ruszył, a kiedy włożyłam rękę do koszyka i ją głaskałam. Sierść fruwała, ale towarzysze podróży i tak byli zachwyceni. Mama wyszła po nas na dworzec, przywitała się z Rysią (chyba takie imię zostanie na stałe) i dała mi kanapkę, za co będę Jej wdzięczna po wieki wieków. Misia-Rysia miauczała tylko od czasu do czasu. Po drodze kupiłyśmy szczotkę, coby Maleństwo wyczesać. To był pomysł godny geniusza, ale o tym za chwilę. Po wejściu do domu, skierowałam swe kroki do siebie, koszyk niosąc na głowie, żeby uniknąć syczenia i prychania Grubej i Grubszej. Nie uniknęłam, ale mogło być gorzej. Wypuściłam Małą, kiedy zamknęłam drzwi. Rozpięłam jej szelki i poszła zwiedzać. W tym czasie dałam jej jeść. Rzuciła się jakby sto lat nie widziała karmy, chociaż w koszyku miała, i zżarła dwie miski. Potem wypiła trochę wody i dalej zwiedzała, teraz głównie mnie. Z doskoku czesałam Pokudloka. Sierść wychodziła, jakby nic jej nie trzymało przy skórze. Większość długich włosów wylądowała w koszu, wiec teraz długi ma tylko ogon, grzbiet i pyszczek, bo stamtąd jakoś nie wypadały, na reszcie ciałka zostały tylko przeciętne. Spała jak aniołek, grzecznie, cichutko, w nogach, rano przygarnęłam ją do siebie i rozmruczała się na całego. Potem podałam jej antybiotyk zgodnie z zaleceniami Pani Doktor. Znów zjadła za troje. Potem poranna kupa, konsystencja jak należy. Mizianie, mizianie, mizianie. Trochę syczenia na drzwi, spacer na parapet i dalsza część miziania.
Kotka jest przeprzytulaśna, najchętniej nie schodziłaby z kolan.
Ostatnie, co usłyszałam, wychodząc z Koterii, to "niech ją pani kocha". Droga Pani Ewo, już ją kocham. Jest piękna i przytulna. To kot doskonały dla kogoś, kto spodziewa się wielkiego tęsknienia za domem.
Dodaję trochę zdjęć z parapetu, więcej nie zdążyłam zrobić.




Pozdrawiam,
Weronika
Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa i trzymane kciuki
