Nie znoszę jesieni i zimy ale jedno mi pasuje , ciemność! Rano jak idę karmić koty jestem nie widoczna. Stojąc czy kucając w ciemnym ubraniu, jestem omijana i nawet nie zauważona. Koty jedzące też. Nauczyłam się je obsługiwać bez latarek, niejako na pamięć. Nawet w plecaku rzadko kiedy się mylę z wyjęciem właściwego pakunku. Teraz jest widno i zaczęły się nagonki na koty. Wcześniej zostawiałam je po kolei jedzące w "pasiece" i szłam karmić kolejne. Szylunia jest ostatnią. U niej czekam aż zje, by zebrać wszystko i schować resztę dla reszty

Wracając po kolei sprzątam wcześniej postawione żarło. Zbieram nawet śmieci jakie inni zostawiają by nikt nie uczepił się. Ostatnie jest przy bloku, w krzalunach, Pani Teresy.
Dziś tam przyszedł nowy bury- wspominałam o nim. Nie wydaje się już taki duży przy Mamusi. Ma jakąś stara ranę na głowie. 2 dni temu tego nie było. Może to wyrwane kudły? Jak zwykle zapiszczał by zwrócić na siebie uwagę. bardzo sie ucieszyłam widząc go.
Poustawiałam więc trzy porcje. Chwilę postałam gapiąc się na wtranżalające ze smakiem futra i pobiegłam na obchód. Wracając po wszystkim, zauważyłam chmarę srok kłócących się i wron zajadle wrzeszczących. Gdzie nie gdzie gołębie się pchały. Wiedziałam, nie wiem skąd ale wiedziałam, że żrą kocie jedzenie. O nie się biją. Tak było. Koty zostały przegnane- zawsze czekają na mnie licząc na smaczki dodatkowe. A miski zostały ułożone w zgrabny stosik. Puściusieńkie. Wszystko ptakom wyrzucono. Wszystko. Nie zastanowił się głupek, że tak piórkowce właśnie przyzwyczai do wiecznego ślęczenia i czekania na okruchy. A wszak ptaki też zawadzają bo ... fruwają.
Zrobiło mi się okrutnie żal. Bardzo przykro. Wiem,że futra nie dojadły. Mamuśka i Rudy dadzą sobie radę. Nakarmi je potem p.Teresa. Zresztą Rudy lata na kotłownię i wyjada wątróbkę. Ale to nowe czy wyrobiło się zjeść? Takie było głodne

. Będę musiała wychodzić wcześniej, stać i zbierać od razu. zarz zaczną się otwarte okna i rzucane w niebyt uwagi. Bo mało kto gębę swą pokazać potrafi. Znowu będę udawać ,że nie słyszę durnych "uwag".
Mam swoje podejrzenia. W oknie na przeciw stały rano papiloty w szlafroku. Lupały na mnie ukryte za firankami. Znając życie papiloty dodały skrzydeł i szlafrok wymknął się na ranne powietrze i szlafrokowymi rączkami wywalił tyle dobra.
Brzydko jest życzyć komuś źle ale życzę jej tego.